Philip K. Dick – Głosy z Ulicy… Początek wiwisekcji Świata [#0106]

Głosy z ulicy, to powieśc fanom geniuszu Dicka kompletnie nieznana. Zresztą nie bez powodu. Pierwsza powieść legendarnego geniusza, napisana w 1953 roku, swoją premierę miała, to nie żart – kilkadziesiąt lat później, dopiero w roku 2007. Na naszym rynku ‚Głosy z ulicy’ wydał Rebis, w niewielkim nakładzie, dziś powieść jest białym krukiem i ciężko osiągalnym rarytasem. Kiedy udało mi się ją znaleźć podczas zwyczajowego przeglądania zasobów jednego z warszawskich antykwariatów, nie wiedziałem jak dziękować swojemu szczęściu i mimo szokującej ceny natychmiast ją kupiłem. Egzemplarz czyściutki, jeszcze pachnący drukiem, najwyżej raz czytany, niepoplamiony, niestemplowany i niepokreślony, jednym słowem – cudeńko – niczym z księgarni. To co w ogołe pierwsze rzuca się w oczy, trzymając to fakt książka jest zaskakująco dobrze wydana. Twarda oprawa, szyte strony, dobry biały papier. Aż przyjemnie zdejmować tak dobrze wydaną powieść z półki.

‚Głosy z ulicy poza wartością wewnętrzną, powieścią dobrą samą w sobie, mają też wielką wartość dodatkową – pozwalają lepiej zrozumieć drogę twórcza pisarza. Sporo tu jest, patrząc na późniejsze niełatwe przecież i zawikłane losy, życie i twórczość Dicka, szczerych do bólu autobiograficznych zdań, wątków. Problemów z otoczeniem zbyt inteligentnego człowieka by pogodzić się z rzeczywistością i zaakceptować społeczne role jaki mu otoczenie próbuje narzucić, a nie znajdującego także od niego uwolnienia i ratunku. Autora, która zada fundamentalne pytania o realność, sens i granice społecznie uzgodnionej a więc umownej, mimo tego branej zaś za pewnik rzeczywistości.

Rok 1954. Czasy powojennego spokoju. Nic jeszcze nie zapowiada kolorowej rewolucji lat 60″ i powolnego a potem coraz szybszego upadku jaki nadejdzie w następnych dekadach, aż do dzisiejszej sytuacji zatomizowanego, zantagonizowanego i na wszystkie sposoby odgórnie demoralizowanego społeczeństwa. Czasy gdy wierzono w amerykański sen, gdy żywy jest jeszcze mit pucybuta który może stać się swoją ciężką ale uczciwą pracą milionerem, czasy rodziny, tradycji i spokoju. Bohater powieści, alter ego Philipa Dicka, stoi jednak obok tego wszystkiego, co tak co zajmuje otaczających go, bezrefleksyjnie spieszących przed siebie przechodniów. Zastanawia się dokąd spieszą Ci wszyscy goniący, mijający go ludzie. Bohater powieści nie jest z nimi, a stoi obok, przygląda się temu wszystkiemu i analizuje. Tak jak we wszystkich następnych powieściach autor będzie analizował, badał granice rzeczywistości, wywlekał jej tajemnice i robił tej rzeczywistości bezlitosną wiwisekcje.

Skromny sprzedawca serwisu Modern TV i jego walka z rzeczywistością. Poznajemy go podczas opuszczania aresztu z powodu bójki bibliotece publicznej, a raczej dyskusji która przekształciła się w bójkę… Już w pierwszych zdaniach pierwszej powieści uderza dopracowany język i styl autora, żywe pełne humory i emocji dialogi, doskonale ilustrującym i czasy, wisielczy aż do bólu, czarny jak smoła humor… Im dalej w tym niestety jest mniej wesoło, bohatera powieści męczy dosłownie wszystko, każdy akcent życia, każdy ruch i każda czynność. Zmuszenie się do wstania rano, beznadziejna praca, wiecznie niezadowolony szef, wiecznie zirytowana i porównująca się z przyjaciółkami żona. Denerwują rozmowy usłyszane podczas posiłków, każda minuta jest walką o przebrniecie dalej, o następny dzień i dotarcie do wieczora. Harvey nie odnajduje się ani w małżeństwie, ani w pracy, ani wśród znajomych i religii w której go wychowano… Chce czegoś więcej niż bycie zamkniętym w dwóch uniformistycznych, narzucających granice niczym więźniowi skazanemu za jakieś niepamiętane przeszłe przewinienia rolach społecznych. Te fragmenty podobne są w wymowie z innym kanonicznym dziełem demaskującym umowną rzeczywistość – pochodzącym z lat 80″ filmem ‚Oni Żyją’ Carpentera, światem jaki widzi jego bohater po założeniu okularów wyprodukowanych przez naukowców ruchu oporu – podprogowych przekazów społecznych: Konsumuj, Słuchaj się, Pracuj, Kupuj itp… Bohater pierwszej powieści Philipa Dicka widzi i czuje to samo, bez filmowych okularów i jest z tego powodu ‚chory’ na otaczający go świat.

Lawinę wydarzeń uruchamia rozmowa z klientką w sklepie, która przekonuje Harveya, że jest innym klientem czekającym tak jak ona na właściciela salonu. W jej oczach, nasz bohater nie może tu pracować bo do sklepu z Telewizorami i serwisu rtv nijak nie pasuje… Ta archetypiczna, baśniowa scena obudzenia świadomości bohatera ze snu, uruchamia lawinę w głowie Stuarta Hadleya, a także cały cykl katastroficznych a jednocześnie prześmiesznych wydarzeń, czego początkiem jest uświadomienie sobie doniosłego faktu, ze on sam, czyli Hadley jako sprzedawca telewizorów nie jest prawdziwy!:-) A raczej, ze nie jest prawdziwym Sprzedawcą Telewizorów, jest więc kimś innym. Ale kim? Stuart, postać jakże Dickowska wie ze musi opuścić bezpieczne miejsce w którym się ukrywa – sklep – symbolizujący bezpieczeństwo i stabilizację, także bezpieczne pogodzenie się z losem i wyruszyć na poszukiwania prawdy, odwiedzając przy tym najbardziej zwariowane społeczne nisze i sfery.

Są w tej powieści wszystkie spiskowe, paranoiczne, podejrzliwe tematy autora, włącznie z głównym – że rząd i ukrywający się za nim ludzie, wcale nie jest przyjacielem Ludzi a jego głównym i największym wrogiem. Mamy tu nawet solidny wykład o .. szczepionkach które mają za zadanie niszczyć zdrowie ludzi i ich kontrolować. W powieści z początku lat 50! Znajdujemy tu także inny wielki temat Dicka, temat którym rozpaczliwie się interesował, badał go i opisywał od różnych stron – infilitracji amerykańskiego społeczeństwa przez marksizm. Podający się tak by nie odrzucać nazwą za partię postępu (tzw. progressives), ukrywających swoje komunistyczne przekonania do chwili osiągnięcia władzy. Znajomy bohatera , nakłania go do chodzenia na spotkania robotnicze, prowadzi także agitację i infiltrację środowisk studenckich, które w latach 60″ staną się zarzewiem ataku na zachodnie społeczeństwo i jego stopniowego zniszczenia. Bohater szukając odpowiedzi na swoje pytania odwiedza także inną skrajność – fundamentalistów religijnych, oczekujących każdego dnia końca świata, jego oczyszczenia, zgodnie z atmosfera lat 50″, oczyszczenia świata w ogniu atomowych wybuchów. Podczas swojej wędrówki, Harvey próbuje także ucieczki w seks a potem alkohol. Stopniowa degrengolada powieściowego bohatera, gdyby nie tak dowcipnie i z taka dozą czarnego humoru i taka swadą przedstawiona, była by przerażająca. Tak przerażająca staje się dopiero na samym końcu powieści. Wcześniej budzi co chwila, szczególnie z okazji soczystych dialogów Hadleya z innymi ludźmi a to wybuchy śmiechu a to nerwowy chichot po co złośliwszych tekstach które wygłasza bohater Głosów z Ulicy. W książce aż iskrzy się od obyczajowego humoru i celnej, wywołującej uśmiech, choć czasem jest to usmiech przez łzy, puenty. To szalona podróż, od absurdu, czarnego humoru, po przerażające rozdziały końcowe, zupełnego upadku bohatera po zaskakujące czytelnika odrodzenie.

Philip Dick jak sie okazuje ma wielki talent do ciętej politycznej analizy, skrajnie nieopoprawnie zresztą zarównbo politycznie jak i rasowo analizy, co podejrzewam jest przyczyną dla którego powieść tak uznanego po latach zapomnienia autora, tak długo czekała na wydanie, a jak już wyszła, to w tak śladowym nakładzie by i tak była praktycznie nieznana, że pozwolę sobie na nieco osobistej paranoi… W efekcie czego, także na polskim rynku, jest ona białym krukiem, trudno dostępnym rarytasem, już po przeczytaniu pierwszych rozdziałów domyślny czytelnik nabiera przekonania dlaczego trafiła ona na taki indeks. W sytuacji gdy cenzura zwana dla niepoznaki poprawnością polityczną za oceanem czy w krajach skandynawskich spycha na indeksy Marka Twaina (jak się okazuje – niepoprawne rasowo :) czy Ernesta Hemingwaya (to samo co przy Marku Twain’ie plus do tego szowinistyczna!:), losy ‚Głosów z Ulicy’ wydają się bardziej zrozumiałe.

Powieść jest świetna. Zadumałem się po jej skończeniu jak wielkim i niedocenianym od strony literackiej talentem był autor. Zagnanym do jakiejś absurdalnej niszy i w ten sposób po gombrowiczowsku upupionym. Pogardzanym i ignorowanym długie dekady przez oficjalne mass-media, skazanym na społeczny niebyt. Tymczasem Philip Dick , w swojej pierwszej powieści pisze równie dobrą powieść co dzieła tak uznanych dziś autorów jak Philipa Roth, Rolanda Topor czy Charles Bukowski, równie mocno i celnie dekomponujące zastany świat, pokazujące jego absurd i umowność.

Akira/Pls.

tytuł: Głosy z ulicy
tytuł ang: Voices form The Street
autor: Philip K. Dick
tłumaczenie: Jarosław Rybski
data wydania polskiego: 2008
wyd: Dom Wydawniczy REBIs
oprawa: twarda
stron: 418

About Akira

psycholog społeczny. prywatnie nienasycony pożeracz książek, miłośnik starych komputerów, demosceny, rocka i lat 80" w filmie i muzyce.