Jacek Piekara – Ani Słowa Prawdy (Antologia Opowiadań)

Jacek-Piekara-Ani-Słowa-PrawdyZa wydaną nakładem Runy antologię opowiadań o Arvialdzie z Wybrzeża zabierałem się kilkukrotnie, za każdym razem ja odkładając zniechęcony zbyt lekkim dla mnie i nieco zbyt parodystycznym klimatem książki. Trzeba było kilku smutnych i ponurych powieści pod rząd za które się zabrałem bym docenił optymizm i lekkość tego faktycznie nieco prześmiewczego i bajkowego fantasy. Kim jest Arivald? Mi skojarzył się nieco z pratchettowskim Ricewindem skrzyżowanym może nieco z wiedźminem, bo Arivald to taki czarodziej żołnierz co przyfasolić pięścią też potrafi, wódki się napije a i do zamtuzu chętnie gania, wzbudzając tym niesmak preferujących doznania intelektualne i doznania raczej innego rodzaju, czarodziejów. W pierwszych opowiadaniach bohater z czarów nie umie praktycznie nic, jest w końcu żołnierzem i bardem udającym co najwyżej czarodzieja, którym stał się, o ile można tak to powiedzieć, zupełnie przypadkiem, odziedziczywszy po śmierci prawdziwego maga jego magiczne artefakty

Śledzimy losy Arivalda w dziesięciu opowiadaniach, podczas których przeżywa on karkołomne przygody. Opowiadania te są chronologicznie umieszczone i że przedstawiają rozwijającą się stopniowo, zazębiającą jedno z drugim fabułę. Arivalda poznajemy na samym początku czarnoksięskiej kariery, gdy do chwili objęcia magicznych artefaktów jest włóczącym się najemnikiem, bardem i awanturnikiem… ale nie czarodziejem. Przygarnięty przez czarodzieja podróżuję z nim a gdy ten po drodze umiera trafiony zatrutą strzałą, przywłaszcza sobie jego magiczne artefakty: księgę czarów, kryształową kulę oraz różdżkę. Arivald znajduje schronienie na wybrzeżu, pośród twardych ludzi, gdzie obejmuje wieżę maga i zaczyna się pracowicie uczyć magicznego fachu. Swoim podejściem i rozumieniem magii, jako służby okolicznej społeczności przybysz szybko zdobywa sympatię i szacunek otoczenia, mimo że przy próbie wyczarowania diamentów dla księżniczki wychodzą zwykle wesoło chrumkające wieprzki. Umie za to leczyć nosaciznę bydła, oparzenia, wskazywać rybakom najlepsze miejsca na połowy i warzyć nalewki z ziółek. Jednym słowem, przydaje się prostym ciężko pracującym mieszkańcom skalistej krainy, mimo swoich niewielkich przynajmniej na początku umiejętności w czarodziejskim fachu.

Arivald, dzięki podstępowi uratowawszy Wybrzeże przed atakiem piratów, zaproszony zostaje na zjazd Czarodziejów do Sulmaniony, a następnie bierze udział w wyprawie czarodziejów i zostaje wplątany w wielkie polityczne i magiczne przedsięwzięcia. Ciekawie zaczyna się roni od jednego z moich ulubionych tekstów z całego tomu – opowiadania ‚Nie wszystko Złoto Co się świeci’. Rzecz zaczyna się od wyznania młodego Sangwaniasza, który żali się magowi że prześladuje go wampir. Po początkowych próbach zepchnięcia na pająki, nietoperze, kleszcze i powody psychosomatyczne objawów i sięgnięciu do dzieła Vampyrologos’ Waleriusza Lycantropa, uznawanego za wielki autorytet w tej dziedzinie, Arivaldowi zaczyna świtać nadzieja ze to naprawdę przedstawiciel tej wytępionej prawie już doszczętnie i pozostającej pod ścisłą ochroną rasy. Wszelkie wątpliwości rozwiewa pakujący się przerażony gnom, który stwierdza że jak najbardziej w zamku zalągł się wampir i jakby tego było mało, silny i ciężki do schwytania wampir Cesarski. Na tą wieść mieszkańcy zamku zaczynają się pakować i szykować do opuszczenia zajmowanej od stuleci siedziby rodowej. Arivald proponuje zaś zawezwać wiedźmina, który dołącza do drużyny, zaraz oczywiście po wykupienia jego miecza z lombardu i doprowadzeniu tegoż wiedźmina do stanu używalności. W efekcie i już po schwytaniu jednemu z ostatnich żyjących wampirów zostaje zaproponowana posada na Magicznym Uniwersytecie, którą bojący się wypchania wampir z ulgą przyjmuje. W tym to właśnie opowiadaniu poznajemy moją ulubioną postać całej antologii – ukrywającego się w zamku, uzależnionego od czytania ksiąg wątłego gnoma o imieniu Baragrin Żelazna Pięść, który dzięki swojej doskonalej pamięci przeczytanych zaginionych ksiąg ze spalonej 400 lat wcześniej bibliotece w Passadenie i ku swojemu zachwytowi także ląduje w Magicznym Uniwersytecie. Baragrin Żelazna Pieść otrzymuje dostęp do zbiorów, w zamian jednakże musi dyktować skrybom zapamiętane dosłownie księgi, jedna po drugiej, odtwarzając w ten sposób zaginione zbiory. W tym opowiadaniu okazuje się także że wyszydzany książkowy wiedźmin, pijus i dziwkarz, zna jednak parę znaków i co jak co ale wampira schwytać potrafi. Bardzo mi się ten tekst spodobał! Napisany jest ze swadą, iskrzy dowcipem, dobrymi dialogami, a także optymizmem i dobrotliwym humorem.

Doskonałe, ciężkie i mroczne jest opowiadanie ‚Ani Słowa Prawdy’, ku mojej radości z krasnoludami w rolach głownych, stanowiącymi od dawna moja ulubiona rasę w uniwersach fantasy. Traktuje ono o demonie który zalągł się w wielkiej krasnoludzkiej kopalni Ghorlarg uniemożliwiając osiadłym tam krasnoludom wykonywania ich zwykłych ulubionych czynności czyli kucia korytarzy i wydobywania kruszców. Nie wiem czy nie jest to najlepsze opowiadanie całego tomu, z mroczną poważną atmosferą i porządnym poważnym i ani trochę nie wesołym a raczej smutnym zakończeniem na temat krasnoludzkiej wizji raju. W ogóle opowiadania z krasnoludami w temacie i scenerii uważam za najlpesze w całym tomie. Pochodzi też z nich mój ulubiony cytat krasnoludzki z antologii wypowiedziany przez krasnoluda Dundina: ‚Nie ma piękniejszego widoku, niż elf obdzierany żywcem ze skóry o zachodzie słońca’ ;)

Czyta się te opowiadania z prawdziwą acz prześmiewczą radością. Prześmiewczą bo mimo poważnych miejsc i tematów, mamy do czynienia z prozą potrafiącą nabijać się z gatunku i konwencji, w której aż kipi od zapożyczeń z kanonu, choćby z Tolkienowskiego ‚Hobbita’ i Sapkowego wiedźmina… Noszący naszyjniki z białym krokodylem wiedźmini składają u Jacka Piekary Znak Podwójego Phallusa, a bohaterowie odbywają w kopalni krasnoludów pojedynek na zagadki z demonem, żywcem wręcz wzięty z Hobbita i pojedynku Bilbo Bagginsa z Gollumem. W opowiadaniu ‚Robaczek Świętojanski’ mamy za to dość niecodzienne w fantasy, choć właściwie czemu by nie, rasę Jaszczuroludzi czyli popularnych wśród fanów SF Reptilian i jakże współczesny i aktualny temat eksperymentów genetycznych nad żywnością. Mag Borrndrin nawiązuje kontakt przez Kulę Gorgha kontakt z wymiarem gdzie istnieje rozumna rasa jaszczuroludzi i gdzie jeden z czarodziei Reptilów o imieniu Krullg eksperymentuje ze zmodyfikowaną żywnością. Po wyprodukowaniu krwiożerczych pomidorów morderców, które namnażają się przy tym jak króliki zostaje uwięziony a ze swojego więzienia kontaktuje się z ziemskim czarodziejem Borrondrinem, podając się za jaszczurczego naukowca i geniusza, przekazując mu na domiar złego przepis na owe mordercze pomidory.

Recenzja antologii Ani słowa Prawdy jest utrudniona przez pewną niespójność tomu, jednym tekstom z niej bliżej wspomnianego już pastiszu, innym poważnego twardego i mrocznego fantasy, choćby opowiadaniu o demonie w kopalni krasnoludów. Czasem zgrzytnie nie do końca dopracowany dialog, czasem da o sobie znać niepasujący dowcip, ale uczestniczy się w przygodach Arivalda i jego kompanów z dużą przyjemnością. Czasami to śmianie się idzie za daleko, robi się niesmaczne, humor staje się momentami mało strawny i lekko przyciężkawy ale wciąż na akceptowalnym poziomie. Z drugiej strony czasem jest zbyt, jak to w bajce, naiwnie. Tutaj przychodzi mi do głowy opowiadanie ‚Sekrety Tajnego Bractwa’, o podmianie skromnego rybaka Miłoszka w króla i osadzeniu na Zamku, a złego króla w rybaka i osiedleniu go na Wybrzeżu. To nie jest logika fantasy nawet, a logika prostej bajki czy ludowej klechdy, gdzie przysłowiowy żebrak czy własnie archetypowy ludowy bohater staje się za moment księciem czy królem. Jest to proza inteligentna, potrafiąca śmiać się z zarówno konwencji fantasy, kulturowych archetypów jak i z pełnej absurdów współczesności. Podczas czytania tomu parokrotnie zdarzyło mi się ocierać łzy ze śmiechu z oczu. I chyba o to właśnie chodzi.

Akr.

autor: Jacek Piekara
tytuł: Ani słowa Prawdy – Opowieści o Arivaldzie z Wybrzeża
Wyd: Wydawnictwo RUNA, Warszawa
rok: 2005, 2008
stron: 618
oprawa: miękka

Tags:

About Akira

psycholog społeczny. prywatnie nienasycony pożeracz książek, miłośnik starych komputerów, demosceny, rocka i lat 80" w filmie i muzyce.