Stacja Aniołów, czwarta powieść Williamsa w odróżnieniu od Metropolity i Miasta w Ogniu była dla mnie sporym odkryciem. Wcześniejsze powieści autora, z wyjątkiem genialnego ‚Aristoi’ nie zrobiły na mnie aż takiego wrażenia, do Stacji Aniołów zaś przez ostatnią dekadę wracałem wielokrotnie, za każdym razem pełen podziwu dla kunsztu i futurystycznych pomysłów. Boli przy tej powieści co innego. Wydaną w 1989 roku Stację Aniołów, która w momencie ukazania się przewraca i zostawia w tyle całe istniejące wtedy science fiction, polscy czytelnicy otrzymali z jedenastoletnim opóźnieniem. Mimo tych jedenastu lat poślizgu dalej niewiele było w 2000 roku tak świeżych i odkrywczych powieści z pogranicza twardej fantastyki naukowej i cyberpunku. Tą twardą bezkompromisowość i hermetyczność powieści buduje, oprócz astrofizycznej podstawy naukowej co jest dla gatunku zrozumiałe, także obecność bezlitośnie zarysowanych równie twardych praw ekonomii, biorącej tu w karby każdą działalność ludzką i nieludzką. Swoje robi też warsztat i wycieczki w ekonomiczne rozważania, choćby nad teorią i modelami rozchodzenia się bogactwa we wszechświecie.
Połączenie cyberpunku, space opery oraz bezlitosnej zarządzanej przez A.I. a więc odpornej na wszelkie naciski kosmicznej ekonomii czyni ze Stacji Aniołów powieść wymagającą skupienia i uwagi. Po kilkunastu latach od polskiego wydania jest to wciąż jedna z niewielu tak wizjonerskich powieści, połączenie twardej fantastyki z ultra twardą ekonomią. Fantastyki nie odwracającej się plecami od ekonomicznych realiów, pełnej finansów, kredytów. towarów i wszechobecnego handlu. Rozmowy o stopach procentowych, ładowniach, kredytach i zastawach, udanych lotach z towarem i plotkach kto zbankrutował i który Klan dorwał jakie kontrakty to w książce częsty widok. Jest to fantastyka bliska uniwersum świata filmowego Obcego czy komputerowej handlówki Elite, w których to światach interesy ekonomiczne grają pierwszorzędną rolę a cała reszta planów i decyzji jest im podporządkowana. Z tą różnicą że tu nie o żadne korporacje chodzi typu Wayland-Yutani a o latające klany i rodziny. Fantastyka twardo osadzona w bezlitosnych prawach ekonomii, gdzie należący do Sztucznej Inteligencji bank należąc zajmuje napęd a załoga idzie pracować do doków Szlamogrodu. Gdzie walczy się o kontrakty na przewóz maszyn górniczych i rudy, wydobycie surowców i handluje złapanymi osobliwościami. Universum stworzone na potrzeby powieści przez Williamsa jest niezwykłe ale i odświeżające a nawet podnoszące na duchu. Jest to wizja nie tylko wielkich kosmicznych korporacji ale co ważniejsze powieść pełna rodzinnych klanów, które uciekły w kosmos, klanów hiszpańskich zwykle, ale też chińskich, japońskich, załadowanych na statki kosmiczne, przeszukujących znany i nieznany kosmos w poszukiwaniu towarów, surowców, nowych nowych narkotyków, wszystkiego co tylko będzie można potem z zyskiem sprzedać. Wizja podobna, w samej powieści też to porównanie pada, do epoki wielkich odkryć geograficznych i podroży żaglowcami w tym samym celu, by zdobyć jak najwięcej, odkryć coś przed innymi, znaleźć cenne surowce i dorobić się. Działają w tym kosmosie zarówno wielkie holowniki korporacji jak i małe szybkie transportowce rodzin. Także języki używane w tym świecie to kulturowy konglomerat, w portach i na sztucznych stacjach krążących w kosmosie mówi się po angielski, hiszpańsku, mandaryńsku, japońsku…
Bohaterami powieści jest para rodzeństwa mieszkająca na małym handlowym statku ‚Uciekinier’. Po śmierci ojca zdobywają kontrakt na sprzęt wydobywczy dla firmy Long Reach. Zaciągają pod niego kredyty w ottoBanque i ruszają w kosmos. Gdy, pozwolę sobie użyć terminu Williamsa „wybiałodziurzają” z powrotem w okolice stacji aniołów gdzie ogniskuje się akcja, dowiadują się że Long Reach jest bankrutem w efekcie czego zostają z ładownią ‚Uciekiniera’ wypchaną po brzegi drogim niepotrzebnym sprzętem górniczym oraz masą długów. Ubu, jeździec osobliwości i pilot, nawigatorka Maria, pokładowy kot Maxim i smaczek który mi się wyjątkowo spodobał: zasiedlający statek gadający hologram ich ojca Pasco, który przed swoją śmiercią wbudował w Uciekiniera… Postanawiają się nie poddawać i zebrać potrzebne pieniądze. Odbywa się narada skąd je wziąć, pełna wspomnień o pilotach którzy zabili się po tym jak banki skonfiskowały im napędy statków a oni sami trafiki do pracy na asteroidach. Co ciekawe bankami i systemem ekonomicznym, stopami procentowymi przestrzeni i zasiedlonych planet rządzi A.I., całkowicie odporna na polityczne naciski. Jest także posiadaczem całej sfery bankowej w świecie w którym toczy się Stacja Aniołów. Oprócz bankruta Long Reach w układzie działa jeszcze co prawda Biagra-Exeter CORP, ale w niczym nie zamierza ona niezależnym odbierającym jej cześć zysku pilotom pomagać. Inne wielkie kompanie jak chińska CHINA LIGHT w tym układach kosmosu akurat nie działają.
Po wylądowaniu a jeździec osobliwości, bossrajder Ubu, udaje się na spotkanie z szefem rodziny de Suarez, spróbować sprzedać niepotrzebny już sprzęt górniczy. Po zhackowaniu bankowego terminalu by uzyskać karencję kredytową nasi bohaterowie zostają nakryci statek zajęty na poczet długów. Dzięki Kitowi, strzelcowi osobliwości z konkurencyjnej Rodziny de Suarez którego poznaje Maria udaje im się przedostać na ‚Uciekiniera’ i wystrzelić się w przestrzeń. Niestety, nie w żadne konkretne miejsce. Uciekinierzy na szybko dokonują strzału w głęboki kosmos i znajdują się w miejscu kompletnie nieznanym i niezbadanym przez ludzi. Tak, jak planowali, zabierają się za szukanie i zbiór osobowości na sprzedaż, by spłacić kredyt i móc wrócić do legalnego handlu gdy widzą statek lecący z za dużym przyspieszeniem, przy którym znajdujący się w statku ludzie są spłaszczeni jak przysłowiowe naleśniki. Tajemnica się wkrótce wyjaśnia, udaje się z tajemniczym statkiem nawiązać kontakt, a tan okazuje się być statkiem obcych. Po raz pierwszy w dziejach ludzkości napotykają statek obcej rasy, na dodatek także handlowego i ekonomicznego gatunku. Rozpoczynają się negocjacje i przygotowania do nawiązania kontaktów handlowych. Obcy statek, będący sam w sobie domem dla społeczności zorganizowanej na kształt Ula nie jest sprawny i część społeczności umiera z braku substancji odżywczych. Należy on Klanu Blasku, który własnie odsprzedał Klanowi Krata 40007 swoje ostatnie jajo i pełna listę zdolności za chwytaki do łapania osobliwości. W Ulu na widok ziemskiego statku najpierw pojawia się przerażenie, potem chęć zniszczenia go, a na końcu myśl ze może to być szansa na odbicie się od dna i zdobycie towarów niespotykanych we własnym gatunku.
To co dla mnie stanowi jej największą wartość to rozważania i dyskusje nad ekonomią w przestrzeni, ekonomią czasów gdy ludzkość poleci głęboko w kosmos. Powieść Williama jest bardzo odważna, jako jedna z niewielu wybiegając setki lat naprzód daje przekonująca i ścisła wizję ekonomii i modelu życia rodzin ludzkich kolonistów i pilotów. W przestrzeni istnieje homo economicus, handlujący, zarabiający, latający za zyskiem. Przyznam szczerze że jestem gotów w tą wizję kolonizacji kosmosu i ten model życia społecznego ludzi w nim przyszłości jak najbardziej uwierzyć. Nie tylko chyba ja, bo powieść rok po polskim wydaniu, otrzymała w 2001 r. naszą nagrodę SFINKS’a. Po dziś dzień nie ma wielu pozycji które mogą się ze Stacją Aniołów równać. Książka może być przez połączenie i natłok terminów ekonomicznych z fizycznymi oraz połączenie cyberpunku ze spece operą i hard sf nieco hermetyczna dla osób zaczynających przygodę z fantastyką naukową ale tak czy inaczej jest to żelazny kanon.
Ocena: przeczytać koniecznie.
Autor: Walter Jon Willians
Tytuł: Stacja Aniołów
Wydawnictwo: Mag
Ilość stron: 427
Oprawa: miękka
Wymiar: 115 x 195 mm
ISBN: 83-87968-06-4
Data oryginalnego wydania: 1989
Data polskiego wydania: 2000 (!)
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.