Na Wadę Ukrytą natrafiłem, przyznaje się bez bicia, przypadkiem, nie wiedząc o niej w momencie kupna nic. Tymczasem unosząca się w oparach marihuany i muzyki lat 60″ ‚Wada Ukryta’ rozwaliła mnie na drobne kawałeczki, a raczej wielokrotnie podczas czytania rozwalała i składała od nowa, swoim czarnym humorem i zwariowanymi dialogami, nie pozwalając się od niej na chwile nawet oderwać. Podczas czytania chichotałem, przecierałem oczy ze zdumienia, miejscami zaśmiewałem się do łez, a co najważniejsze doskonale się bawiłem inteligentnym czarnym ale tez psychodelicznym humorem pisarza i jego niezwykle celnymi obyczajowymi i społecznymi spostrzeżeniami.
Przyznam ze tego wszystkiego kompletnie się po nowej powieści Thomasa Pynchona nie spodziewałem, oczekując raczej czegoś o ciężkości’Tęczy Grawitacji’, która potrafi wymęczyć czytelnika z siłą walca drogowego. Podobnie wymagające V, Mason & Dixon czy 49 idzie pod młotek nie dawały podstaw by sądzić jak bardzo inna będzie ‚Wada Ukryta’. Tymczasem powieść tego tajemniczego autora z 2009 roku to wielka niespodzianka. Dostajemy aż skrząca się od humoru, wybuchową mieszankę mocno zwariowanej, ociekającej seksem, dragami i muzyką rockową komedii z klasycznym czarnym kryminałem z Raymonda Chandlera. Nie ukrywam ze bawiłem się przy tej powieści doskonale, co raz zaśmiewając się do łez z przygód Doc’a podróżującego przez Los Angeles końca epoki dzieci kwiatów i z soczystych skrzących od dowcipu i ironii opowieści które wygłasza zarówno nasz bohater jak i i spotykane przez niego postaci. No właśnie, postaci! Wada Ukryta to feeria barwnych, pełnokrwistych postaci. No właśnie postaci… te są niesamowite. Pełnokrwiste, pełne emocji, humoru, pasji, z jajem. Detektyw Doc Sportello, fan czasopisma nastoletnie nimfetki, zwariowany Dennis z naprzeciwka, non stop widzący prześladujących go muzyków grupy Boards i popadający w najbardziej szalone tarapaty, gliniarz wielka stopa Bjornsen, nienawidzący hipisów detektyw, dorabiający sobie po pracy występami w reklamówkach tv, marzący o karierze aktora i uwielbiający za to mrożone banany w czekoladzie, lekko stuknięta pani prokurator którą detektyw podrywa, czy laleczki z plażowego przybytku Chick Planet Jade i Bambi czy dwie stewardessy z którymi Doc’owi zdarza się sypiać, zwariowany milioner który postanawia dla odkupienia win rozdać cały majątek ćpunom i rockowy muzyk o ktorym wszyscy sądzę ze nie żyje, ukrywający sie przed mafią i stojącymi za nią agencjami rządowymi. Do tego dodajmy gangi nazi-bikersów, Hell Angels, oddziały Czarnych Panter, rock, wszechobecne LSD, antywojenne demonstracje… Do tego, jak w najlepszej powieści przygodowej i sensacyjnej – tajemniczy statek, którego nie ma w wykazach, przemycana przez rządowe agencje heorina, miliony podrobionych dolarów z Nixonem, i jeszcze bardziej tajemnicza organizacja Złoty Kieł…
Akcja powieści toczy się już pod koniec tych zwariowanych czasów, mając przez to dodatkowy słodki posmak dekadencji oraz wspomnień czasów połowy lat 60″, jeszcze większych imprez i szaleństw, które bohater wspomina raz po raz z napotykanymi przez siebie postaciami. Doc obserwując rzeczywistość początku lat 70″ łapie się na przemyśleniach, że ta brawurowa epoka szaleństw odchodzi powoli w przeszłość. No właśnie, okładce książki jest błąd, przedstawiający Wadę Ukrytą jako powieść dziejąca się w połowie lat 60, o nie moi drodzy, jest to zupełnie inna epoka – już dekadencji tych klimatów, początek nie tak rozśpiewanych i dużo smutniejszych lat 70″, o czym dowiadujemy się co najmniej w paru miejscach w książce, choćby na samym początku powieści gdy bohater wspomina właśnie lata 60-te i stwierdza ze początek lat 70″ wcale nie jest lepszy… Jest tu sporo wspomnień z 60 i smaczków, typu wspomnienia z demonstracji z 1968 roku w której udział brał Doc przebrany w mundur Gwiezdnej Floty od siedzibą wytwórni filmowej, demonstracja przeciwko planom zakończenia produkcji serialu Star Trek.
Pewnego dnia naszego bohatera odwiedza była panienka, Shasta, opowiadając detektywowi że szykuje się solidny przekręt z agnatem budowlanym Mickeyem Wolfmannem, którego chce porwać kochanek jego żony. Sama Shasta sypia z budowlanym milionerem i się w nim podkochuje i żadnego udziału w jego porwaniu mieć nie chce. Mickey Wolfman, jak dowiaduje się od Ciotki doc, agentki nieruchomości znającej wszystkie plotki, to mafiozo, na dodatek otaczający się gangiem motocyklowym Bractwa Aryjskiego. Doc’owi nijak się to wszystko nie składa w logiczną całość, ale przyzwyczajony do wariactw epoki, martwiąc się o Shastę zaczyna węszyć… Zagłębiając się w tajemnice Mickeya Wolfmanna Doc wplątuje się w straszliwą zawieruchę. W wyniku dziwnego rozwoju wypadków sam ociera osie o zarzut morderstwa jednego z gangsterów, a na dodatek wkrótce po tym znika zarówno nieruchomościowy milioner jak i Shasta. Doc postanawia ją odnaleźć a w tym celu musi rozwikłać całą tą wielowątkową sprawę. No właśnie, sprawa Shasty i zaginionego milionera to oczywiście nie wszystko, jest tu biegnących równolegle kilka zazębiających się i nakładających na siebie częściowo wątków i kilka śledztw które Doc prowadzi, np. sprawa muzyka Boards, który po uznaniu za martwego, widywany jest na demonstracjach, gdzie zachowuje się jak policyjny prowokator rozbijając je. Przerażona społeczność sądzi widząc to ze stał się on zombie a co poniektórzy surferzy sądzą że muzyk… zmartwychwstał. Pod pierwszą, bardziej na początku widoczną, pełną gagów i zwariowanych rozmów warstwą powieści, kryje się druga, polityczna i społeczna, dużo smutniejsza. Doc w trakcie śledztwa dociera do spisków i konspiracji politycznych. Pojawia się heroina sprowadzana przez agencje rządowe z Azji, fałszywa waluta, zabójstwa polityczne niewygodnych polityków, prowokatorzy i zwykli bandyci zatrudniani dla zastraszania niewygodnych politycznie grup.
Prowadzone przez Doc’a śledztwo i poszukiwanie Shasty jest doskonałym pretekstem do zagłębienia się w LA lat 70, epoki kolorowej i pełnej uroku, zarówno w kinie jak i w literaturze. Klimaty ‚Dirty Harry’ego z Clintem Eastwoodem’, Bullit’a, o tak wszystko to tu jest, ubrane w kolorowy psychodeliczny nastrój na dodatek. Akcja książki dzieje się w zgoła legendarnych miejscach i scenografii znanej każdemu miłośnikowi kina lat 60/70 i późniejszych – Mullholand Drv, Sunset Blvm surferskie plaże, japońskie i chińskie knajpki z żarciem. Las Vegas, porzucone osiedle Mickeya w środku pustyni wyglądające niczym scenografia do filmu SF. Wszystko jest tu wielopoziomowe i inne niż się tzw. poprawnym obywatelom, zjadaczom chleba i oglądaczom wiadomości wydaje. Pod każda warstwa rzeczywistości ukrywa się inna, a pod nią jeszcze inna. To jest klasyczne pudełko w pudełku, a w nim schowane jeszcze mniejsze pudełko… Za Mafią kryje się jeszcze inna ukryta mafia ,a za nią kontrolująca ją jeszcze inna, związana z rządem. Rozmach jest tu niesamowity…. muzyka, demonstracje, wielotorowe śledztwo, ale i rządowy spisek i rządowe wielowymiarowe konspiracje. Organizacja Złoty kieł i tajemniczy statek wypełniony po brzegi skrzyniami z fałszywą amerykańską walutą, która dziwnym sposobem zamiast być zniszczona trafia na ulice… Ufff….
Autorowi udała się rzecz niesłychana – po pierwsze bardzo celna i okrutna w swojej szczerości analiza polityczna i społeczna tych czasów. A po drugie, może i ważniejsze – żywy, pełen dowcipu i lekkości bogaty portret L.A. tej wybuchowej epoki.
Ocena: Rewelacja!
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.