W Głosie Pana mamy juz innego Lema. Głos Pana, wydany po niezwykle udanym Solaris to lem lekko powieścią znudzony. Pewnego siebie, odcinającego się od swoich powieściowych początków czasów Astronautów, spokojnie żeglującego po wodach publicystyki, filozofii, ale także tego co mnie zawsze w twórczości Lema fascynowało – wnikliwych rozważań nad inteligencją, kontaktem i życiem rozumnym w ogóle…. ‚Głos Pana’ zamyka wg. lemologów, pierwszy, najbardziej płodny powieściowo, fenomenalny pod względem powstałych arcydzieł, kilkunastoletni okres pisarski. Faktycznie, widać po tej rozprawie zmianę priorytetów autora… Fabuła w Glosie Pana jest śladowa i służy jako środek do przekazania komentarzy i myśli na temat XX-wiecznej ludzkiej cywilizacji. Nie powiem by mi się to bardzo spodobało, wolę jednak pełnokrwiste Lemowe powieści, nawet te pierwsze wczesne powieści, które sam autor później wyklął i obłożył je klątwa niewznawiania… Klątwa chyba wciąż jeszcze obowiązującą, no bo kiedy w końcu wyjdzie jakieś wznowienie ‚Astronautów’ choćby czy pierwszych tomików opowiadań?
‚Głos Pana’ to w największym uproszczeniu, historia naukowca, zdolnego matematyka, który bierze udział w głęboko zakonspirowanym., oficjalnie nieistniejącym, rządowym projekcie ‚Masters Voice’.
Próbie odczytania i odcyfrowania przekazu neutrinowego jaki odebrała ludzkość z głębi otchłani kosmicznej… Nagrania sygnałów pochodzących z gwiazd neutrinowych, uznane za całkowicie losowe i szum, kilku naukowców, wyśmiewanych na początku, ogłasza zorganizowanym, celowym przekazem od ‚Braci w Rozumie’. Kolejne zanalizowane taśmy ujawniają ze ‚szumowość’ przekazu jest tylko pozorem, a sam szum czy to co ludzie uważali za szum, gęsto popakowanym sygnałem, nieodczytanym kodem, pełnym informacji… Zaczyna się szaleństwo. Taśmy na których zarejestrowany szum neutrinowy badają coraz bardziej prominentni specjaliści i profesorowie aż sprawa trafia na obrady komisji parlamentarnych i tworzy się komisja a zaraz po tym jeszcze chwilowo jawny zespół naukowy mający za cel odczytanie przekazu. Cały projekt przybiera symboliczną nazwę – Głos Pana. W trakcie następnych badań okazuje się że sygnał neutrinowy sprzyja powstawaniu życia, a wystawiona na jego działanie biologiczna plazma formuje się w tzw. żabi skrzek, zorganizowaną biologicznie materię…
Czytany lata temu ‚Głos Pana’ wydał mi się książką weselszą, dziś wyłapywałem z niego głównie pesymizm Lema, zarówno skierowany ku kosmosowi jak i ku ludziom. Zdecydowanie nie jest to już klasyczna lemowska fantastyka, ciężko nawet ‚Głos Pana’ nazwać powieścią, a wielka szkoda, bo te Stanisław LEM pisywał wspaniale. ja cenie te pierwsze, pozytywistyczne, znielubiane w kolejnych latach przez samego autora i zapomniane przez wydawców pierwsze powieści. Stricte „Hard SF, jak można je najcelniej określić, ale także pełne politycznych, filozoficznych i socjologicznych rozważań.
Sporo jest tu natomiast złośliwych i jakże celnych a momentami wręcz wisielczo-celnych uwag i komentarzy na temat mechanizmów sprawowania władzy. Sporo lemowych miłośników twierdzi w ogóle, ze to książka właśnie o władzy i polityce głównie… Na pewno jest to jeden z najważniejszych jej tematów. Ostrość spojrzenia autora na te zagadnienia, bezlitosnego analizowania tego co dzieje się z Projektem Mavo od strony władzy, władzy ukrytej, pociągającej za sznurki i wszystko kontrolującej zarówno w samym projekcie jak i dyskursie publicznym, mediach jest zadziwiająca. Zraz po odkryciu Projekt zostaje wyśmiany oficjalnie w gazetach, jego uczestnicy wyszydzeni od wariatów, a kilku zupełnie przypadkowo nagle wypada z okien ;-) Po tym nasz bohater poznaje, że rzecz jest prawdziwa i prace zaczęły się na poważnie. No ładnie! Po oficjalnym zamknięciu Projekt Masters Voice rozpoczyna prawdziwe prace już w rządowych ośrodkach, niejawnie, bez żadnej kontroli i wiadomości wydostających się na zewnątrz. Podoba mi się ten bezlitosny realizm Lema, można by rzec że wyprzedził on w niej swoją epokę, zresztą jak wieloma innymi rzeczami. W Głosie Pana mamy decepcje, bzdurne przedstawienia dla mas i a prawdziwe rzeczy dziejące się za kotara, głęboko w ukryciu. Cytując autora, ‚szybko następuje hermetyzacja i zupełne odcięcie od świata Projektu’.
Głos Pana to także bezlitosna rozprawa na tematy społeczne, Lem zawarł w głosie Pana sporo uwag i obserwacji dotyczących kultury i nauki XX wieku, ale także literatury i sztuki, które niestety także, co widać szczególnie po paru dekadach od ich napisania, się niestety sprawdziły. Podobał mi się tekst o beznadziejnej pozycji czytelnika w epoce gdzie każdy może pisać i publikować :-))) Sytuacja takiego czytelnika, jak pisze Lem, jest jak kogoś na plaży szukającego jednego diamenciku w plaży pełnej ziaren piasku… A wszystko to było pisane jeszcze przed erą zalewających czytelników e-booków, blogosfery i elektronicznych publikacji, wśród których szansa natrafienia na wartościową pozycję zmalała przecież jeszcze bardziej. Wracajmy jednak do samego Głosu Pana…
Najciekawsze za tym podejściem były dla mnie jednak rozważania nad komunikacją, lingwistyką, stosunkiem między szumem a treścią… Pada tu ciekawa uwaga, że to co my ludzie, uważamy za losowy szum może nim nie być, może być jeszcze nieodczytana informacją. Dla cywilizacji innej niż nasza, tak jak obcy język dla kogoś nieznajacego, wzięta za coś losowego, przypadkowego, szum właśnie, nie logiczny celowy przekaz. Także historia odkrycia, procesów sądowych, skandali, oszustw, niestety celnie obrazuje bagno w jakim się tapla ziemskie społeczeństwo, i tu autor racje niestety ma. Projekt Masters Voice po oficjalnym zamknięciu obrasta legendą, po jego zakończeniu się ona tylko wzmacnia. Powstają interpretację demonologiczne przekazu, ruchy nazywające przekaz z głębi kosmosu u głosem antychrysta, nowe sekty, wierzenia, społeczne a nawet psychoanalityczne. Nad ta ostatnią autor pastwi się w Głosie Pana szczególnie dotkliwie i z duża dozą zaciętości, przyznać muszę że czytałem te fragmenty z wielką uciechą.
Sedno książki to rozważania pisarza na temat życia, ewolucji, płciowości, pierwotnej skazy jaką nosi życie na planecie, na której życie oznacza walkę i zabijanie. Także rozważania nad szansami porozumienia z organizmami wyrosłymi w zupełnie innym środowisku, np niepłciowym, żyjącymi w kompletnie innej otoczce kulturowej biorącej się z innej genezy biologicznej. Książka pozwala na wiele interpretacji, szkoda jednak że nie rozwinięta w pełnokrwistą dużą powieść.
ps. ok, korekta sie wlasnie robi :P ide po kawę :P
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.