Wracamy do świata Imperium Grozy, kanonicznego dla militarnego fantasy cyklu, który od pewnego czasu jest wznawiane przez Rebis. Do tych powieści, stanowiących podwaliny twardego militarnego fantasy odwołują się autorzy tacy jak Steven Erikson w swojej wielkim cyklu Malazańskim (doskonałe ‚Ogrody Księżyca’ i tomy następne cyklu Malazańska Księga Poległych), R. Scott Bakker w swojej trylogii o księciu czy końcu niezwykle popularny Brian Sanderson, który podobnie jak Glen Cook w swojej kanonicznej ‚Czarnej Kompanii czyni głównego bohatera z wojskowego lekarza a konkretnie wojskowego chirurga. Jak widać tylko z tych paru pierwszych przykładów wpływ Glena Cooka na gatunek, gatunkowo ciężkie, ponure i zupełnie niebaśniowe fantasy jest gigantyczny.
Sam pomysł pomysł uniwersum Imperium Grozy pojawił się przy okazji planowanej serii opowiadań o losach Bragiego Ragnarsona i jego kumpli, Szydercy, Haakena, czarnoksiężnika Vartlokkura, Króla bez Tronu Haurona i reszty tej barwnej kompanii… Z rozrastających się opowiadań, przerabianych jak pisze sam autor dziesiątki razy, powstawały kolejnej tomy cyklu, powstawały jednak też nadal obok niego, a raczej w nim, pojedyncze opowiadania osadzone w tym uniwersum, ale nie mające bezpośredniego związku z wydarzeniami z głównego cyklu. Niektóre z tych opowiadań polscy czytelnicy mają szansę przeczytać z okazji wznowienia. W trzecim tomie zbiorczym znalazły się bowiem dwie powieści z cyklu Imperium Grozy – Dojrzewa Wschodni Wiatr oraz Nadciąga zły los, zaś 1/3 objętości tomu zajmują… właśnie te osadzone w uniwersum świata IG opowiadania. W odróżnieniu od powieści były one dla mnie zupełną zagadką były dla mnie własnie te opowiadania, które jak się w końcu okazało sprawiły mi w efekcie i zupełnie niespodziewanie najwięcej radości. Cykl Imperium Grozy powstawał dobrą dekadę przed wydaniem pierwszej powieści na przełomie lat 70″ i 80″. Jest to klasyczne twarde militarne fantasy pisane na dodatek przez zawodowego żołnierza, a więc autora mającego związek z armią i jednostkami specjalnymi. Z zainteresowaniem zerknąłem w e wstęp i słowo od autora wspominającego szalone konwenty SF końca lat 60″, wspominającego zaginięcie kilku tomów, spalenie się innych i spowodowaną tym przerwę w kontynuowaniu przygód Bragiego Ragnarsona. M. in o zaginięciu ukończonej w 3/4 powieści ‚Wake The Cruel Storm’ i ‚The Warth of Kings’, mających być kontynuacja książki ‚Nadciąga Zły Los’. Wydarzenia w trzecim tomie zbiorczym przenoszą nas do wydarzeń zaraz po odparciu inwazji Imperium Shinsan a więc do tych umieszczonych w trzecim tomie starego wydania. Dla przypomnienia w drugim tomie zbiorczym zawarte były dwie powieści prequelowe. Zamieszanie niezłe, ale jakoś to w głowie zdołałem sobie poukładać.
W tomie szóstym poznajemy lepiej Ethriana, syna Szydercy i Nepanthe ucieka dzięki pomocy tajemniczego starca z lochów Echelebe. W powieści spotykamy starych znajomych, jednego z tervola Lorda China, królową Fademę, Dyrygenta i resztki konspiracji Pracchii a także wprowadzającego sporo zamieszania czarnoksiężnika Magadena Noratha. Jest w obu powieściach sporo ciekawych pomysłów m in wielka armia Nawami ukryta w innym strumieniu czasu, do którego uciekła tysiące lat wcześniej i czeka by wrócić i rozpętać wojnę, ale nic nie przebije głównego smakołyku obydwu tych powieści – atakującej Shinsan od południa Armii Umarłych, dowodzonej przez starożytne bóstwo a następnie opętanego przez nie Ethriana, armii która rośnie po każdej bitwie, wykorzystując i dołączając do swoich szeregów zabitych żołnierzy przeciwnika. Bohaterowie w tomach ‚Dojrzewa Wschodni Wiatr’ i ‚Nadciąga zły Los’ nie sa już takimi żwawymi awanturnikami jak w momencie gdy ich poznawaliśmy. Spoważnieli, dorośli, pożenili się, stracili bliskich i przyjaciół w wojnach z Imperium Shinsan. Owszem, jest tu za to niesamowity patent z Armia Umarłych z która walczy imperium Shinsan, wielkie filmowe wręcz bitwy, jeźdźcy na smokach, na dodatek nieumarli, z którymi inne smoki odmawiają walki na domiar nieszczęścia, kładzie to nieco nieudana i męcząca warstwa obyczajowa i rodzinna obu powieści. Autor zauważa i opisuję smutną zmianę – czasy młodości Bragiego, Haakena i reszty paczki przeminęły bezpowrotnie, nasi bohaterowie dorośli, dojrzali i inne kłopoty zaprzątają ich głowy. Zamiast szukając przygód latać z mieczem po górach martwą się o swoje rodziny i swoje królestwa. Przez to także powieść ma inną niż poprzednie, bardziej ciemną i smutną tonację upływającego czasu. Bragi wspomina przeszłość, utraconych znajomych, tęskni za nieżyjącym już przyjacielem Szydercą… ‚Dojrzewa Wschodni Wiatr’ to powieść krótka, może nawet nieco za krótka. Jest także inna w stylu niż poprzednie powieści cyklu, nie tak gęsta i smolista jak pierwsze trzy tomy, pisana przejrzystą, dużo łatwiejsza prozą. Z jednej strony lepiej się ja czyta, a z drugiej cykl stracił w tych dwóch tomach nieco na tej zmianie. Podobał mi się ciężki język trzech pierwszych tomów Imperium Grozy. Powieść szósta jest nieco inna, mniej dramatyczna, spokojniejsza, być może jest to niedosyt po wspaniałej trzeciej powieści z cyklu i niesamowitych, wielkich wydarzeń które tam miały miejsce. Najgorszy jednak było dla mnie proste psychologizowanie na samym końcu książki… Ethrian opętany przez starożytne bóstwo, zostaje uleczony z tegoż opętania i dowodzenia Armią Umarłych podbijającą własnie bezbronne w jej obliczu Shinsan widokiem rodziców i wieścią o swojej małej słodkiej siostrzyczce. Hmm, nie kupuje tego słodkiego zakończenia, przyznaję, że przez nie całą powieść skończyłem czytać już z lekkim niesmakiem.
Wiarę w Imperium Grozy przywraca świetny tom 7 o tytule ‚Nadciąga Zły Los’, do którego poprzednia jest właściwie prequelem i która wraca wielokrotnie do wydarzeń z poprzedniej części. Jest w nim mnóstwo dyplomacji, polityki, knowań i spisków, jest wspaniały wątek czarodzieja renegata Magadena Northa, jest wyprawa Michaela na południe, Mgła i jej powrót na tron Shinsan, wojna z Wyklętym, jest mnóstwo nekromancji i czarów. To jest Imperium Grozy jakie mnie zachwyciło w pierwszych kilku tomach i aż popiskiwałem z uciechy czytając tą powieść. W tomie ‚Nadciąga Zły Los’ spiskują przeciwko sobie dosłownie wszyscy – królowa Inger ze swoją rodziną zaczyna grę przeciwko królowi i wokół tej intrygi ogniskuje się cała reszta wydarzeń. Także ty na bardzo ważna postać wyrasta osoba Michaela Treblicocka, wątek z jego wyprawą na południe, do krainy El Murida, w poszukiwaniu śladów Magadena Noratha, czarodzieja renegata, tego który podczas decydującej bitwy z Shinsan tworzył gigantyczne bestie walczące dla Imperium, a który jak głoszą plotki przeżył i ukrywa się na południu pomagając wrogom Bragiego Ragnarsona.
Zdecydowanie podzielam twardy i realistyczny sposób widzenia prowadzenia polityki i rządów, gry miedzy państwami i imperiami jaki Glen Cook wyniósł z jednostek specjalnych w których lata służył. Nic tu nie dzieje się na powierzchni, a raczej to co się dzieje na powierzchni i to co widać jest najmniej ważne, albo jest owocem wieloletnich intryg, gier dyplomatycznych i układów, a także knowań, spisków i zdrad. Wspaniały jest autor na polu przedstawienia teatru dyplomatycznego i politycznego, pełnego szpiegów, zasadzek, prowokacji a także ukrytych wielostronnych agentów. Sam koniec powieści to dramatyczny majstersztyk .Król Bragi zostaje pokonany w bitwie z Shinsan, ciężko ranny i wzięty o niewoli, podczas gdy w Kavelinie wszyscy sądzą że nie żyje i rozpoczynają się zamieszki, władze w końcu obejmuje z pomocą Michaela Trebicocka królowa, zaś sam Kavelin stoi w obliczu wojny domowej. Tą powieść skończyłem z uczuciem niedosytu że to już koniec i z wielkim zadowoleniem, zastanawiając się co będzie dalej w tym obliczonym pierwotnie przez Glena Cook’a na aż 14 tomów cyklu…
Ostatnią część tomu zajmuje kolekcja wczesnych opowiadań z uniwersum IG. Tak jak autor we wstępie przyznaje, nie zostały one poprawione. Te wczesne opowiadania są często nieporadne, mają braki warsztatowe i stylistyczne, od użytych nazw aż bolą plomby w zębach ale są w nich za to niesamowite pomysły i co jeszcze ważniejsze i zupełnie dla mnie niespodziewane – całe pokłady ironicznego doskonałego humoru. Jest wśród nich tekst ‚Za Garść Denarów’, przedstawiający czytelnikom alternatywne zakończenie powieści ‚Zgromadziła się Ciemność wszelka’, już choćby dla tego opowiadania warto się w nie zapuścić. Bardzo ciekawe były dla mnie słowa wstępu autora przed każdym z opowiadań, z których m in dowiedziałem się że cała proza i cykl IG inspirowana była fantasy Fritze Leibera, tego Fritza Leibera od ‚Ciemności Przybywaj’ między innymi.
Inne z nich przedstawia historię oficera armii Shinsan, który w obliczu walki tervola ze sobą i bratobójczych wojen miedzy legionami postanawia udać się w podróz po swiecie i tak trrafia na pogranicze pnstw zahcodu. Opowiesc bedaca nieczęstą okazją spojrzenia na sytuacje opisywane w cyklu oczami strony przeciwnej – żołnierza a nawet oficera legionów Imperium Shinsan. Najstarsze z opowiadąń ‚ Noc Przeraźliwej Ciszy ; pochodz iz 1973 roku i już w nim poznajemy postać stanowiącą oś całego cyklu – młodego najmenika Bragiego Rangarsobna. Otóż opowiadanie jest szokująco dobre, co tam dobre ono jest rewelacyjne. to jest tryskający dowcipem styl jaki znajdzie się m in. później w przygodach Detektywa Garreta . Już tutaj są np. rozważania że nie można wybijać potworów w świecie fantasy jak popadnie, bo grozi to zachwianiem w nich równowagi ekologicznej, co także znalazło się pare dekad później w jednym z polskich tytułów fantasy.
Zerknijmy: Czarodziej ratuje porwane dziewice z rąk Centaura, te za to robią mu awanturę bo nastawiały się już na ostrą imprezę z centaurem a tak muszą wrócić do domów i nudząc się czekać na absztyfikantów:-) Po ich uratowaniu król odwołuje swoja obietnice ręki córki i połowy królestwa, córki swoją drogą także niezłej imprezowiczki, która nie zainteresowała się czarodzieje dopóki nie ujawnił jej wielkości… swoich oszczędności. Wkurzony tą zdradą czarodziej postanawia rzucić klątwę ciszy na królestwo, tyle ze do końca nie wie jak to zrobić. Jego kumpel Bragi, nudząc się podczas tych badań, pożera w trakcie gigantyczne ilości pysznego gulaszu gotowanego przez zdolnego czarownika :-) Proszę państwa, rżałem ze śmiechu czytając ten krótki ale treściwy tekst. Już dla niego i jego wartości dokumentalnej warto cały tom kupić, by przekonać się że dowcipne, nabijające się z rzeczywistości fantasy nie urodziło się w latach 90″ jak większość polskich fanów gatunku sądzi, a było już w użyciu i czytaniu na początku lat 70″. Widać z tych opowiadań że na początku lat 70 ważyły się jeszcze losy w jakim kierunku pójdzie cykl opowiadań i powieści o Bragim, oscylując pomiędzy pełnym powagi twardym fantasy a skrzącą się od dowcipu i humory antybaśnią.
Inne opowiadanie pochodzące takze z lat 70 Statek Widmo ,to genialny tekst fantasy okręcie piratów z różnych stron świata, pływających na statku widmo jako nieumarli, aż do chwili gdy odkupią swe grzechy. Arghhh. Tyle lat przed Piratami z Karaibów i piratem Le Chuckiem z gry Secret of the Monkey Island. Opowiadań o statku widmo o nazwie Mściwy Smok i jego załodze widmowych piratów jest tu aż trzy i uważam je za rodzynek całego tomu, są naprawdę świetne i żałuję ze nie zostały przez autora rozwinięte do wielkości solidnych ceglastych powieści.
Genialny tom, szczególną uwagę zwracam właśnie na opowiadania!
Akr.
ps. ok, a teraz poprawię literówki ;-)
Właśnie zostało wydane przez Rebis zakończenie tej fantastycznej opowieści. Tom czwarty nazywa się Droga Zimnego Serca, to tak jakby ktoś nie zauważył.
Czarna Kompania Glen Cook w pojedynke dokonal rewolucji w fantasy. Sprowadzil opowiesc do poziomu zwyklego czlowieka, porzucajac zuzyte wzorce krolow, ksiazat i zlych czarnoksieznikow. Bylo to niczym czytanie na haju powiesci o wojnie w Wietnamie, że zacytuję S. Eriksona :-)