Jedna z najważniejszych powieści ostatnich kilku dekad a kto wie czy nie najważniejsza. Co ciekawe wychodząc poza ciasne podwórko SF, jest to także jedna z najlepszych współczesnych powieści w ogóle kilku ostatnich dekad, powieść która dzięki poziomowi literackiemu wydarła się poza getto SF i jest czytana także przez miłośników współczesnej literatury pięknej. Książka Dana Simmonsa jest dziś otoczona swoistym kultem i przyznać trzeba że nie bez powodu. Hyperion wyszedł w oryginale, w języku angielskim w 1989 roku, jest to dla mnie podobnie szokujące jak przy ‚Stacji Aniołów’ Jona Williamsa, wyszedł o dekadę zbyt wcześnie z jednej strony lub z drugiej o tyle wyprzedził pozostałe wychodzące wtedy powieści. Obie książki są w tej chwili, dwie dekady po ukazaniu się, czytane jako ultra-nowoczesne ultra-twarde SF na dodatek napisane pięknym literackim językiem, pełnym odniesień do sztuki, religii i filozofii. Powieść otrzymała ‚Hugo’ jak i ‚Locusa’ i rozpoczął się jej, trwający już dwadzieścia kilka lat triumfalny marsz przez serca i umysły czytelników.
To co szczególnie lubię u Dana Simmonsa to połączenie i eksponowanie wartości ziemskiej kultury. Motyw ten przewija się zresztą ku mojej radości we wszystkich utworach autora. W ‚Hyperionie’ na statkach kosmicznych słucha się Rachmaninowa, w ‚Ilionie’ Morawce dyskutują o sonetach Szekspira a w opowiadaniach po kosmosie latają grupy aktorskie wystawiając na ludzkich koloniach Hamleta i Króla Leara. To uznanie ziemskiej sztuki i kultury za największą wartość i dorobek ludzkości jest mi bardzo bliskie. Powieść hardSF uznająca, podkreślająca wręcz wielką tradycję ludzkiej klasycznej kultury, pełna rozważań o ludzkiej kulturze i cytowania Yeatsa to zupełnie nowa jakość, wynosząca ją ponad całą resztę. To jest literatura zgrabnie posługująca się fantastycznymi środkami wyrazu, zarówno nauką nauką i technika jak i zapierającymi wizjami odległych planet czy wielopoziomowych miast, ale w jej centrum jest człowiek i jego tajemnica.
Powieść napisana jest z gigantycznym rozmachem, barokowo, nie skąpiąc fantastycznych, wizualnie olśniewających, oszałamiających pomysłów jak choćby drzewostatki templariuszy czy pre-chrześcijańska świątynia na Hyperionie pochodzącą sprzed dziesiątków tysięcy lat, sprzed okresów chrześcijaństwa na Ziemi ale też hermetycznych dyskusji o sztuce, religii i filozofii. Prezentuje przy okazji jeden z najlepszych otwarć w twardej fantastyce naukowe, mniej może bojowe niż sławne otwarcie z ‚Niezwyciężonego’ Lema ale także warte odnotowania : ‚konsul Hegemoni siedział na tarasie swojego czarnego jak heban statku kosmicznego i grał preludium Ciss-Moll Rachmaninowa na starym, ale znakomicie utrzymanym steinwayu, podczas gdy na rozciągających się wokół bagnach przewalały się i ryczały ogromne jaszczurcze istoty…”. Parę słów i już wiemy że nie będzie to coś codziennego i zwykłego. I nie jest… Konsul, któremu sygnał komunikatora przerywa ten wysublimowany relaks dowiaduje się że on sam, Konsul plus sześciu pozostałych uczestników został wybrany przez Kościół Chyżwara jako jeden z uczestników Pielgrzymki powrócić na Hyperiona.
Na Hyperionie zaczęły otwierać się Grobowce Czasu, powoli ustępują chroniące je od setek lat pola anty-entropiczne. Po rozpoczęciu otwierania się Grobowców odkryto także rój Intruzów zmierzający także na tą planetę, ku otwierającym się Kryptom. W związku z tym zaczęła się także ewakuacja ludzi i obywateli Hegemonii przed otwarciem Grobowców. Rozpoczął się wyścig o tajemnice poprzednich cywilizacji, jakie jak sadza ludzie zostaną ujawnione po otwarciu się Grobowców Czasu. Na Hyperiona ma dotrzeć wraz z Templariuszami na ich statku Yggdrasil, którzy w razie niepowodzenia misji mają za wszelką cenę zamknąć Grobowce i nie dopuścić by ich wiedza dostała się w ręce Intruzów. Już na samej planecie, pielgrzymka do Grobowców Czasu musi odbywać się pieszo, bez pomocy maszyn. Yggdrasil ląduje więc w porcie niedaleko stolicy Hyperiona i sześcioosobowa pielgrzymka rusza do grobowców czasu i na spotkanie tajemniczego Chyżwara, organicznej maszyny zamieszkującej Hyperion przed dotarciem na niego ludzi. W skład drużyny wchodzą zakonnik Ojciec Hoyt, Brawne Lamia, Martin Silentus, Sol Weintraub, templariusz Het Masteen lub inaczej, opisując ich rolami: Kapłan, Detektyw, Żołnierz, Uczony, Poeta, Kapitan i Konsul. Jeden z nich już na statku zauważa ze nie są wierzącymi osobami i by wyjaśnić tajemnicę ich powołania na pielgrzymkę do Chyżwara i Grobowców Czasu proponuję by podczas podróży do Krypt Czasu każdy z nich opowiedział historię swojego życia.
Pierwszy, jeszcze na pokładzie statku templariuszy przed dotarciem na Hyperiona, zgadza się zacząć Ojciec Hoyt. Opowieść ojca Hoyt przeplata się z wydarzeniami z dziennika ojca Paula Duree, kapłana który wybrał jako miejsce wygania Hyperion i ruszył na poszukiwania zaginionych kolonistów, wydarzeniami sprzed dziesiątków lat. Dojrzałe spokojne opisy okiem zesłanego kapłana życia zasiedlonego przed setkami lat świata uważam za jeden z mocniejszych punktów powieści. Zarówno wizerunek stolicy planety, miasta Keats, jego eleganckiego starego miasta jak i spelunek i burdeli biedniejszych nowszych dzielnic. Podróży na południe barką rzeczną w głąb dżungli. Ta część jest niczym conradowska podróż ku jądru ciemności, ale porównanie to nasuwa się też w stosunku do całej powieści i całej wędrówki drużyny ku tajemnicy Chyżwara. Jest jeszcze bardziej przerażająca od powieści Conrada, dziejąca się na zasiedlonym przez ludzi ale jednak przecież zupełnie obcym świecie. Obskurna kabina, podarty koc, drewniane pokłady na których się zbierają podróżni obserwując kłębiąca się na wodzie mgłę i żółtą dżunglę z krążącymi nad nią łukami wyładowań elektrycznych pochodzących z drzew i lasów teslowych. Po drodze ginie zamordowany przewodnik, a 96 dnia pobytu na Hyperionie błąkający się ojciec Duree odnajduje a raczej jest odnaleziony przez pochodzące z rozbitego statku osadniczego plemię Birkunów. Ku zdziwieniu podróżnika jest ich dokładnie tylu ilu było osadników w rozbitych statku, siedemdziesięciu, wszyscy powtarzają że należą do ‚krzyżokształtu’. Paul Duree postanawia wyjaśnić tajemnice czemu jest ich po trzystu latach od rozbicia się nadal dokładnie tylu ile na statku, czemu w wiosce nie ma żadnych dzieci, skąd wzięło się tak ścisłe tabu nagości. Odpowiedzi są przerażające. Podróżnik po wejściu do rozpadliny stanowiącej święte miejsce Birkunów odkrywa w niej starożytna przedludzką świątynię wyrzeźbiona w skale, na dodatek świątynię chrześcijańską, z wielkim ołtarzem i krzyżem, starszą o tysiące lat od powstania chrześcijaństwa na planecie Ziemia. Postanawia wyruszyć jak najszybciej w drogę powrotną do Nowego Watykanu by powiadomić świat o swoim odkryciu. Ojciec Duree spotyka mitycznego Chyżwara i zostaje przez niego zmieniony, udaje mu się jednak spisać co zobaczył i przekazać pamiętnik ludzkości.
Druga historie poznajemy już w trakcie podróży pielgrzymów na Hyperionie, podczas przeprawy barką lewitacyjną ‚Benares’ ciągniętą rzeką niczym wolny ziemski parostatek. Jako drugi po Kapłanie, opowiada swoją historię Żołnierz, pułkownik Fedmahn Kassad. Druga powieść, opowieść żołnierza to historia jego życia począwszy od czasów szkolenia, wojen z Intruzami, potyczek i snów i marzeń o kobiecie której nigdy nie spotkał a którą widuje w snach i na polach bitew. Spotyka ją dopiero po awaryjnym lądowaniu na Hyperionie uciekając przed Intruzami w kapsule ratunkowej. Śniąca się mu od lat dziewczyna przedstawia się mu jako mieszkanka opuszczonego Miasta Poetów, leżącego przy samych Grobowcach Czasu. Przy grobowcach czas jednak wiruje w różnych kierunkach, dziewczyna wyjaśnia mu, że to to co dla niego było przeszłością, dla dziewczyny jest dopiero przyszłością. W Walce z Intruzami pomaga mu także Chyżwar, po zwycięskiej walce roztaczając przed nim wizję gigantycznej galaktycznej wojny która miałby dla niego rozpętać Kassad. Zarówno Kassad jak i reszta podróżnych po usłyszeniu opowieści zastanawiają się czy mityczna dziewczyna to awatar równie mitycznego Chyżwara zwanego Władcą Bólu.
Jako trzeci snuje swoją opowieść urodzony jeszcze na starej Ziemi poeta Martin Silenius, w dalszym ciągu podróży na barce lewitacyjnej płynącej w dól rzeki, ku Górom Cugielnym i Baszcie Chronosa. Silenius opowiada o planecie Hyperion sprzed trzystu lat, z okresu Miasta Poetów i Smutnego Króla Billyeo. O spełnieniu starożytnego marzenia o państwie artystów i filozofów. Poeta poznaje króla Williama XXIII zwanego przez przyjaciół Smutnym Billym i przyjmuje propozycje udania się na Hyperiona. Rusza budowa miasta na wzór starożytnych, miasta parków, fontann i willi. Wkrótce beztroską atmosferę przerywają brutalne morderstwa. Dzięki ukrytej milimetrowej kamerze w jednej z wilii udaje się dojrzeć pełna ostrzy postać z metalowa czaszka i czerwonymi jak rubiny oczami. Poeta czuje wyrzuty sumienia i czuje ze to on wezwał Chyżwara, zaczynając pisać miesiące wcześniej utwór zatytułowany Pieśń Hyperiona. Jak można się domyślać, jest w opowieści Poety mnóstwo rozważań literackich, dyskusji o Johnie Keatsie i sztuce zarówno Starej Ziemi jak i Hegemonii.
Następną opowieść snuję naukowiec, pisarz i filozof Weintraub, którego córka zostaje archeologiem i podczas prac archeologicznych niedaleko Kryp Czasu dostaje się w wir czasowy i od tego momentu żyje do tyłu, stopniowo młodniejąc a następnie przechodząc jeszcze raz dzieciństwo. Sam naukowiec jak i jego żona słyszą od dzieciństwa córki głos w snach, widzą ciemność i czerwone gorejący oczy. Głos nakazuje im udanie się na Hyperiona i złożenie córki w ofierze niczym biblijny Abraham swojego syna. Głos przepowiada, że inaczej skończy się znany ludziom świat… Czytałem te opowieści i oniemiałem. Zdałem sobie sprawę że te opowieści sześciu podróżników, oprócz warstwy fabularnej skrywają także najstarsze znane ludzkości mity i archetypy. Opowieść zagubionego, wygnanego na zesłanie Kapłana który spotkał Boga, opowieść Wojownika który na polu bitwy spotyka przepiękna kobietę i uprawia z nią miłość na zwałach zakrwawionych trupów, Poeta którego szalone wizje ozywają i zaczynają się materializować, niewierzący Naukowiec który słyszy w snach głos Boga, twierdzący że musi on poświecić w ofierze swoje jedyne dziecko, opowieść Lamii stawiającej pytania co świadczy o byciu człowiekiem, gdzie jest granica między ludzkością a bytami sztucznymi, takimi choćby jak powieściowe Cybrydy i jedna z nich uważająca się za wcielenie ziemskiego poety, Keatsa.
Z opowieści Brawii sporo dowiadujemy się o polityce Hegemonii a także jej relacjach z SI, sztucznymi inteligencjami które oderwały się od ludzkości i prowadzą własną, niekontrolowaną przez ludzkość politykę. Dowiadujemy się że SI od dawna spiskują przeciwko ludzkości, kontaktują się z Intruzami, zbudowały kopię starej ziemi, zwanej Analogiem i prowadza poszukiwania absolutu. Szaleńczo się także obawiają… planety Hyperion, blokując od setek lat przyjecie jej do Sieci i budowę na niej stacji przekaźnikowej. Wszystko zaczyna się zazębiać z innym mitem twierdzącym że Chyżwar i Krypty Czasu zawierają broń która ma pomóc ludzkości w walce zarówno ze zbuntowanymi, szykującymi zagładę ludzkości SI oraz odkryciem że Grobowce Czasu otoczone są polem przesuwającym je wraz z zawartością z odległej przyszłości pod prąd czasu do punktu w niedalekiej przyszłości. Po opowieści Lamii która ta snuje w wagoniku kolejki linowej ciągniętej ponad Górami Cugielnymi podróżnicy docierają swojego przedostatniego przed dotarciem do Chyżwara punktu, Baszty Chronosa. Zostaje ostatnia noc, czas na ostatnią opowieść… Opowiada ją Konsul a jest w niej tyle niespodzianek, że pozwolę ją sobie pozostawić do własnego odkrywania.
Powieść Dana Simmonsa jest wielowarstwowa niczym cebula, a z każdą opowieścią, rozdziałem i stroną, warstwa po warstwie przedzieramy się przez uniwersum w którym żyje ludzkość, jego kolejne tajemnice i sekrety. Poznanym Universum kieruje WszechJedność, wielka Sztuczna Inteligencja, autonomiczna od ludzi, posiadająca samoświadomość i swoje własne, często sprzeczne z ludzkimi cele. Miasta i ludzka kultura w Hegemonii Człowieka, czyli części uniwersum zasiedlonej przez ludzi to pełna poezji i sztuki, dekadencka wizja kojarząca mi się z atmosferą starożytnego Imperium Rzymskiego. Bohaterowie Hyperiona spędzają dni na rozmowach, słuchaniu muzyki, dyskusjach o sztuce, przechadzają się, dyskutują o filozofii, jedzą wystawne obiady i kolacje, grają na instrumentach i deklamują wiersze.
Skończyłem czytać „Hyperion” z z myślą jaka to wielka książka. Jakim niesamowitym, klasycznym językiem napisana, kojarzącym się z prozą zarówno Marka Twaina jak i opowieściami Corvantesa. Hyperion to wizja niezwykle dojrzała, bezlitośnie twardej fantastyki, ale napisanej pięknym literackim językiem a na dodatek fantastyki humanistycznej, pełnej emocji i odkrywania prawdy o nas samych, a nie skupionej na gadżetach i pomyśle. Dan Simmons wzniósł poziom pisania na poziom wydawałoby się zupełnie niedosiężny dla tego gatunku. W dużej mierze jest to także klasyczna powieść podróżnicza, archetyopiczna powieść o wyprawie, której uczestnicy do celu najpierw lecą, potem płyną rzeczną barką, niedostepne pola pełne trujących roślin pokonują wiatrowozem a potem jeszcze, w ostatnim etapie podróży do Chyżwara jadą nad szczytami zamglonych gór kolejką linową, spędzając ze sobą czas i snując spokojnie opowieści. Jedna z najlepszych powieści literatury anglosaskiej ostatnich dekad? Bez wątpienia. Najlepsza rozmachem i poziomem literackim pozycja całej światowej hard SF – na pewno.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.