Opowieść wigilijna (tyt. oryginalny to ‚Christmas Carol’), powieść, no niech będzie mini-powieść a nawet nie będę się spierał – niech będzie że duże opowiadanie jak niektórzy wolą mówić, Karola Dickensa nawiązujące do Wigilii Bożego Narodzenia. Opowieść Wigilijna ukazała się po raz pierwszy w grudniu 1843 roku, z przejmującymi, uwielbianymi przeze mnie jak żadne inne ilustracjami Johna Leecha na stałe wpisując się w żelazny kanon europejskiej i zachodnioeuropejskiej cywilizacji. Podobnie jak pierwsze wydania takich arcydzieł literatury jak ‚Wyspa Skarbów’ Roberta Luisa Stevensona, wczesne jej wydania są dziś kolekcjonerskim bibliofilskim rarytasem.
Nie wiem czy istnieje piękniejsza świąteczna opowieść. Jeśli miałaby być podobnie mocna, szukał bym w kręgu anglosaskich autorów połowy XIX wieku i oczywiście wśród innych książek Dickensa, równie dobrotliwą i świąteczną atmosferę także cały, jakże dziś zapomniany przez czytelników ‚Klub Pickwicka’, powieść pełna zrozumienia dla ludzkich przywar, dobrotliwego humoru i wybaczenia. Podobnie serdeczną atmosferę, pozostając oczywiście w tych czasach mają także powieści Juliusza Verne’a a już szczególnie właśnie ‚Tajemnicza Wyspa’. Losy bohaterów, przyjaciół którzy na zagubionej wśród oceanu wyspie tworzą duża rodzinę, próbujących poradzić sobie na niegościnnej wyspie na którą wyrzuca ich huragan po dziś dzień mnie poruszają, a ich osiągnięcia cieszą i wprawiają w dobry nastrój.
Książka Dickensa jak i późniejsze filmy powstałe na jej kanwie zaczarowała moje dzieciństwo. Znałem i ją, a każde święta upływały także w rytm pełnego napięcia oglądania przeróżnych serwowanych przez TVP adaptacji filmowych tego arcydzieła. Oglądanie z rodzicami Opowieści Wigilijnej stało się to moim co-świątecznym rytuałem i tak niesamowicie zostało przeze mnie zinternalizowane, że nie mogłem przez następne lata zrozumieć jak w ogóle można emitować inne świąteczne filmy niż klasyczna, nieco momentami przerażająca Opowieść Wigilijna:-) Temat świątecznych filmów to zresztą temat rzeka, na sążnisty wieloczęściowy przegląd. Jako że telewizja nie zawsze równie kocha lata 80″, zwykłem serwować sobie i rodzinie swój własny maraton filmowy na którym naczelne miejsca zajmuje seria Laethal Weapon I-IV, szaleństwo szybkiej akcji i gagów niesamowitego duetu Mel Gibson i Roger Glover, Gliniarz z Beverly Hills 1-3, Ghostbusters I & II, Gremlins cz I & II, które było mi dane oglądać jako dziecku w nieistniejącym już kinie Szpak, nieco zapomniany już dziś Dark Angel z 1990 roku, i nieśmiertelne Die Hard’y I-III, czyli także przecież dziejące się przecież w okolicach Bożego Narodzenia ‚Szklane Pułapki’ z Bruce’m Willisem, plus niezliczona ilość innych klasyków z 80″, ale wszystkie koniecznie dziejące się zimą, w Boże Narodzenie i bądź jego bliskich okolicach.
Wróćmy jednak do Opowieści Wigilijnej. Bohaterem tej minipowieści jej jest postać, która, dzięi utworowi Dickensa, stała się synonimem skąpca i kutwy w całym łacińskim obszarze kulturowym, imć Ebenezer Scroodge. Kutwa przed którym uciekają biedacy, żebracy i biedne londyńskie dzieci:-) Cytując autora Opowieści Wigilijnej, na widok Ebenezera Scroodge’a uciekają z piskiem nawet bezdomne wygłodzone psy. Także współpracownicy i partnerzy w interesach. Nikt mu nie mówi dzień dobry, bo potrafi tylko odburknąć. Oszczędny az do ostatniego pensa. Wiecznie skwaszony i nieszczęśliwy. Ilu my wszyscy znamy takich Ebenezerów Scrooge’ów? Każdy ma w swoim otoczeniu co najmniej jedną taką postać. Może także sami jesteśmy mniej lub bardziej , bo w końcu nie jest to wartość zero-jedynkowa a kontinuum, taką postacią? Współczesny świat zachęca do tego. Buduje przed nami pewną iluzję, byśmy za ta iluzją gonili, pokazuje miraże i konsumpcyjny raj, w którym można się znaleźć, zapewniając w ten sposób m.in. społeczną kontrolę nad jednostkami, minimalizując ryzyko buntu i rozpadu mechanizmów kontroli. tutaj mamy jednak do czynienia z postacią skrajną, purytańsko oszczędną do udręczenia, celowo przerysowaną.
Ebenezer jest tu tylko lekkim przerysowaniem idealnego obywatela epoki wiktoriańskiej czy szerze epoki protestanckiego, purytańskiego systemu społecznego. gdzie liczy się oszczędność i praca, ale juz nie serce i zabawa. Jak każde ekstremizmy tak i ten ekstremizm niszczy człowieka w środku takiej postaci, zostawiając wyjałowionego skierowanego na liczenie procentów i odsetek, pozbawionego serca golema. Zmieniają się epoki, wystrój biur, sklepików czy urzędów, dochodzą nieistotne scenograficzne gadżety w postaci komputerów czy telewizorów, ale nie zmienia się przecież najważniejsze – nasza ludzka konstrukcja duchowa, dalej jesteśmy tacy sami jak w momencie jej napisania i wydania. Z tego powodu Opowieść Wigilijna jest tak samo aktualna jak w połowie dziewiętnastego stulecia. Dziś Ebenezer Scrooge byłby korporacyjnym trybem, może nawet takim gnębiącym niżej postawione podległe mu a więc wystawione na gnębienie korporacyjne trybiki, i z ręką na sercu – to właściwie jedyna różnica. Dzisiejszy Ebenezer Scrooge jest postacią tak samo pustką w środku, tak samo samotną i tak samo godną litości i
Karolowi Dickensowi, autorowi wielu przecież arcydzieł światowej literatury, także w tym przypadku, udała się rzecz wielka. Podobnie jak w Klubie Pickwicka, mojej zupełnie ukochanej powieści Dickensa, udało się namalować krwistą postać, zatrważającego w swoim nieszczęściu bohatera a przy okazji przedstawić przejmująca drogę jego wyzwolenia i oswobodzenia z jego iluzji i ram. To powieść mająca w sobie głębokie pokłady mądrości – wyciągająca ze sfer nieświadomych to co ważne a co zwykle zakrzykiwane i spychane w głąb jaźni.
Po tylu latach od ukazania się – książka niezwykle celna, terapeutyczna i otwierająca oczy, przypominająca o naszym własnym dzieciństwie i rzeczach które dorastając utraciliśmy. Uświadamia sprawy, które mogą nas wyrwać z zaklętego kręgu w którym tkwimy większą część roku , biegania za materialnymi osiągnięciami, wyścigu i wiecznego porównywania się z otoczeniem. Pozwala zastanowić się otworzyć oczy i pozwolić dostrzec świat poza nimi i zaklętym chocholim tańcem w który uczymy się brać udział od czasu osiągnięcia dorosłości. Poprzez uświadomienie bohaterowi ‚Opowieści Wigilijnej’ że to On jest godzien litości, będąc sam, pozbawiony emocji i ciepła bliskich osób, a nie Ci żyjący skromnie, czasem nawet biednie ‚nędzarze’ od których się odcina, i którymi tak gardzi. Ta konfrontacja i szok, powoduje w literackim bohaterze, a jednak żywym i archetypicznym bohaterze zmianę, otwiera się drogę ku jego wyzwoleniu i uleczeniu.
Opowieść Wigilijna czytana dzieciństwie i dziś to nieco różne książki. Czytana lata temu była jak baśń, mówiła o rzeczach średnio wyobrażalnych lub zgoła niewyobrażalnych. Czytana po latach, często z bagażem i pamięcią własnych błędów, przepuszczona przez bagaż własnych doświadczeń powieść uderza nawet mocniej niż kiedyś. Czytana przy dźwiękach polskich kolęd i pastorałek z trzeszczącego winylu, niczym czarodziejska maszyna czasu potrafi przenieść w czasy wydawałoby się bezpowrotnie utracone.
Wszystkim czytelnikom bloga, podążających śladami moich czytelniczych wędrówek, znajomym i scenowym zarówno ze sceny fantastyki & fantasy jak i demosceny składam najserdeczniejsze życzenia spokojnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia.
Akr.
Punktujesz za swoją listę świątecznych filmów!