Długo oczekiwana na polskim rynku czytelniczym antologia opowiadań osadzonych w świecie stworzonym przez Andrzeja Sapkowskiego na potrzeby cyklu Wiedźmin. Antologia wydana w Polsce przez Solaris, po pierwszym kontakcie w księgarni wyróżniająca się nawet jak na styl i kanon fantasy, naprawdę straszliwą okładką. Okładką, która długo mnie odstręczała od kupna i sięgnięcia po tą książkę, jak się w końcu okazało zupełnie niesłusznie. Pod koniec roku się przemogłem i wbrew swoim obawom, jak wyżej wspomniałem, nie żałuję. Nie żeby całość zebranych w tomie tekstów trzymała celujący poziom, zebrane teksty są dość nierówne, ale dla kilku pierwszych, powiedzmy trzech czterech genialnych opowiadań ‚Opowieści ze Świata Wiedzmina’ trzeba przeczytać a może nawet i na swojej półce postawić, zaraz obok opowiadań wiedźmińskich i oryginalnych pięciu tomów cyklu o przygodach Geralta, Jennefer, Ciri i Jaskra.
Antologia zaczyna się przyjemnie, od opowiadania z Jaskrem i Smokiem w rolach głównych. A raczej z Jaskrem i wolnym miastem, które zawarło kilkaset lat wcześniej układ ze smokiem. Skuszony tą opowieścią, chcąc napisać balladę o smoku Jaskier, poobijany solidnie przez lokajów swojej ostatniej przyjaciółki wraz spotkanym podczas wędrówki zbiegłym czeladnikiem dociera do miasta, gdzie zostaje natychmiast aresztowany przez władze miejskie z powodu zagrażania smokowi przez barda, którego to rajcy, uznają zupełnie zresztą słusznie jak się później okazuje za podstawę dobrobytu całej okolicy.. Po dłuższym przesłuchaniu przez burmistrza, gdzie dokładnie nasz delikwent jest przepytywany czy aby Jaskier nie zamierza wybadać słabych punktów miejskiego smoka a następnie ściągnąć Geralta, uważanego przez przerażonych smokolubnych rajców za zabójce smoków Jaskier zostaje wyposzczony, z uwagą by nowo napisaną balladę o smoku przedstawił rajcom do zaakceptowania i cenzury, by smokowi nie stała się krzywda i żadnych zabójców smoków Jaskrowa pieśń przypadkiem nie przyciągnęła. Zafrapowany tym poziomem opiekuńczości Jaskier zaczyna własne śledztwo i próbuje dotrzeć do Smoka na własną rękę, odkrywając że… A sami przeczytajcie co Jaskier odrywa, nie będę psuł czytelniczej i detektywistycznej wręcz przyjemności.
Drugie w antologii opowiadanie, zaczynające na turnieju poetyckim na który wybiera się Jaskier wraz z Geraltem jest dla odmiany bardzo smutne, ale równie znakomite. Kontynuuje ono wątek poetki Essi, jej narzeczonego i zarazy, który Sapkowski w wiedźminie paroma zdaniami ledwie napomknął. Tutaj mam z tego solidne, chwytające za serce opowiadanie wyjaśniające co stało się z poetką. Geralt z Jaskrem podróżują do Novigardu. Spotykaja tam przybyła wcześniej Essi a także barda podejrzewanego o czarowanie słuchaczy zwykła, o ile można tak powiedzieć, magią , nie tą poetycką, by wygrywać turnieje i zgarniać pieniężne nagrody Po turnieju poetyckim, zakończonym (uwaga spoiler!) masowym wieszaniem na szubienicach i wbijaniem na pal (a co!) wraz z Essi Jaskier jedzie do jej narzeczonego. Essi bowiem postanawia się ustatkować i znaleźć w końcu dom. W tym czasie, do portu, przybija „Catriona” z którego uciekają zarażone dżumą szczury ,przenosząc zarazę po całym mieście. W tym smutnym opowiadaniu o Essi i Jaskrze znajdziemy też ciepły humor. Przy dialogu Jaska z potencjalną sierotką w sprawie zaprowadzenia jej do lekarza, Ew. jak wyobraża sobie swoje sieroctwo, najpierw się uśmiechnąłem, potem śmiałem a po kilku następnych zdaniach rżałem już ze śmiechu.. Niestety dalej jest już zupełnie nie do śmiechu. Essi zwana pieszczotliwie przez Jaskra Pacynką zaraża się dżumą, a oszalały z bólu Jaskier niesie ją przez miasto, pełne szaleńców, chorych i bandytów do szpitala, gdzie okazuje się ze jest to środek piekła. Chorzy i zmarli leżą stosami, a wszyscy którzy mogli już uciekli…
Opowiadanie trzecie’Wesoły, Niewinny i Bez Serca, W Aruniewa jest zupełnie inne. Twarda, morska proza fantasy, przywodząca na myśl Króla Bezmiarów naszego polskiego pisarza Feliksa Kresa. I u Aruniewa i u kresa znajdziemy okręty piratów, abordaże, czarnoksiężników i zagubione skarby. Gracze cRPG i fabularnego RPG poczują się tu jak w domu. Opowiadanie rozpoczyna się od sekwencji gdy początkujący czarodziej Ramio wieczorem na pokładzie poszcza fireballa czy tu. Kulę Ognia i bawi się nią trzymając ja zawieszoną między rękoma, za co zostaje zresztą solidnie zrugany, że nic tak nie przyciąga groźnych stworów morskich jak kule ognia nad wodą. Dalej jest piracko i meta-baśniowo, w grę zaczyna wchodzić bowiem Piotruś Pan… i tu aż przysiadłem. Jak to Piotruś Pan? Że niby Piotruś Pan i Wiedźmin? Aż takie eksperymenty literackie znoszę ciężko ale w tym przypadku bawiłem się świetnie. Za rozprawienie się z mitem Wesołej Gromadki Piotrusia Pana należą się autorowi gromkie brawa. Tu widzimy w jakich warunkach ta wesoła gromadka żyje i co sieje się z chłopcami którzy choć pisną sprzeciwiając się dyktatorowi. Co jakiś czas porywa nowe dzieci, stan mieszkańców wyspy bowiem maleje w wyniku zabaw i przygód zarządzonych przez Piotrusia pana dla chłopców. ‘Od tego są bowiem przygody prawda’ jak sam powiada. W opowiadaniu Piotruś jest psychopatą porywającym dzieci i mordującym je jak tylko dorastają lub pisną słowo sprzeciwu, a korsarze są zrozpaczonymi rodzicami atakującymi wyspę by je odebrać i sprowadzić do domu . To jest dopiero odkłamywanie historii. Postmodernizm postmodernizmem, bawienie się konwencją bawieniem się konwencją, ale wszystko ma jakieś granice przyswajalności…. W opowiadaniu Aruniewa piraci okazują się być rodzicami szukający swoich porwanych dzieci a ścigany przez nich Pirat to baśniowy Piotruś Pan, do którego pokonania potrzebny im był wiedźmin. Przyznam, że aż się skręciłem od takiego potraktowania mitu i archetypu Petera Pana. Co nie znaczy że opowiadanie mi się nie podobało i nie bawiło. Jest świetnie napisane, bohaterowie są przyjemni, zebrana na stadku drużyna wliczając kucharza Wątróbkę i krasnoludy świetna. To co mnie rozłożyło na łopatki to połączenie baśni o Piotrusiu Panu z światem wiedźmińskim i zrobienie z Piotrusia demona ściganego przez wiedźmina i korsarzy-rodziców, którzy w tym opowiadaniu są tymi dobrymi.
Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to fantasy. Jest to postmodernistyczna, jak ja nie znoszę tego słowa, ale inaczej nie sposób tego nazwac, proza ‚meta-fantasy’, nabijająca się z konwencji, pełna odniesień i kpin ze współczesności w jeszcze większym stopniu niż proza Sapkowskiego. Czyta się ją dobrze, nawet bardzo dobrze, ale bardziej jako intelektualna niezobowiązującą zabawę w postmodernizm, zabawę konwencją i zabawę metajęzykiem niż czytanie na poważnie antologii opowiadań fantasy. Przed wystawieniem najwyższej oceny i wstawieniem jej na najwyższą półkę dla dzieł, powstrzymuje fakt, że antologia ta jest mocno nierówna. Po świetnej pierwszej połowie antologii, baśniowej i pełnej opowiadań stricte fantasy, nadchodzi czas na opowiadania dziejące się współcześnie i te są wg mnie doczepione już na siłę, pal sześć że doczepione na siłę, one po prostu nie pasują ani do wykreowanego przez Sapkowskiego świata ani do wiedźmińskiego kanonu – są to np. opowiadania dziejące się w PRL podczas stanu wojennego (sic!), w którym bohaterami są żołnierze mają ze światem fantasy tyle wspólnego co ja z baletem. Także wiedźmin w roli ‘bajkersa’ *(cytuje dokładnie za tłumaczem), zwalczający potwory mechaniczne na zjeździe motocyklistów ani atmosferą ani fabuła tytułowego dla Antologii świata wiedźmina nijak nie dotyka. Mimo tych uwag, krytycznych dla ostatnich opowiadań z Antologii, przeczytać książkę warto. Mam problem z oceną, bo pierwsza część antologii jest świetna, a druga średnia.
Będzie więc bez oceny, ale z mocną rekomendacją do poznania.
Akira.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.