Tym razem zaraz po przeczytaniu nieco przygodowej w klimacie ‚Blizny’ i chwile po powtórnym przypomnieniu sobie ponownie Dworca Perdido, tak by mieć obie poprzednie części trylogii Nowego Crobuzon aktualne w pamięci, po małej przerwie poświęconej świeżo wydanemu, ostatniemu tomowi Imperium Grozy Glena Cooka, bez czekania i opóźnień sięgnąłem po stanowiącą zakończenie trylogii Nowego Crobuzon, napisaną w 2004 a wydana u nas z kilkuletnim opóźnieniem, bo dopiero w 2009 roku przez Zysk ‚Żelazną Radę’.
Tak jak w poprzednich dwóch przypadkach, okładka jest w tym samym industrialno-fantastycznym, sugerującym ze zwartość powieści ma coś wspólnego z kosmiczną, space-operową wręcz SF, kompletnie nie pasującym do treści stylu, podobnie jak Dworcu i Bliźnie, no ale do tego już przywykłem więc w tomie trzecim wielkiego wrażenia ta niepasująca nijak do treści okładka już na mnie nie zrobiła. Sama powieść to zrewolucjonizowane fantasy, o ile przyjąć ze to jest to wciąż fantasy, tyle że post.tolkienowskie albo i zgoła zupełnie nie-tolkienowskie, a nawet anty-tolkienowskie. Jest to świat który zdecydowanie przekroczył granice nakreślone przez mistrza i nakreślił zupełnie nowe, w innym miejscu i podchodząc do fantasy zupełnie inaczej, nie bojąc się tematyki politycznej czy seksualno erotycznej choćby. Ale także będąc bardzo blisko kulturowym archetypom kultury łacińskiej, literatury pięknej i kulturowego mitu powieści pzygodowej, powieści detektywistycznej, kryminału noir czy…westernu choćby (sic!!!). Nie ukrywam, że stworzone przez autora i zaprezentowane po raz pierwszy w Dworcu Perdido Uniwersum mnie zachwyciło, rozłożyło na łopatki i co tu ukrywać miejscami także szokowało… Czytelnika fantastyki czy literatury ogólnie biorąc przyzwyczajonego do światów tolkienowskich tak rewolucyjna kreacja najpierw szokuje a potem przyprawia o gigantyczny entuzjazm, co zdarzyło się także i mi…. Bogactwo istot, religii, filozofii, geografia świata, jego mitologia, jest to wszystko fenomenalnym popisem wyobraźni i erystycznego bogactwa.
Druga cześć – ‚Blizna’ wprowadziła jeszcze większy rozmach niż pierwsza powieść trylogii – ‚Dworzec Perdido. Gigantyczne morskie stworzenia, rzeczne stwory. Pojawiły się nowe postacie w bestiariuszu – choćby gigantyczne bestie koguty i jeżdżące na nich postaci, owszem bardzo smaczne i nie ukrywam że mi się podobało. Także Magowie-Szeptacze, umiejący swoją magią podszeptami zagnieżdżać w umyśle innych ludzi pomysły i idee – czyli dokonywać incepcji znanej z filmu Nolana pod tym samym tytułem, na swoje czy zlecone im pomysły w głowach innych ludzi. O ile pierwsza część toczyła się jak pamiętamy w Mieście, druga stała się gigantyczną powieścią przygodową toczącą się na szerokich oceanach, podmorskich głębiach i tropikalnych wyspach. Część trzecia także proponuje zmianę konwencji – na ‚fantastyczny’ szalony i nieco deliryczny western :-) Ano nie żartuje, naprawdę western. Western z budowaniem kolei żelaznej przez dzikie rejony, rejony opanowane przez Moment i agresywną uderzającą w budowniczych magię, ale też pełne dziwnych istot, które wcale nie zamierzają odejść bez walki by pozwolić swoje ziemie zaorać pod pokłady i szyny dla kolei… Western proszę państwa jak nic, może nie tyle western co bardzo udane wprzęgnięcie jego konwencji do świata powieści Mieville’a.
Akcja Żelaznej Rady toczy się się kilkanaście lat po wydarzeniach z Dworca Perdido i Blizny. Nowe Crobuzon a raczej jego rząd i milicja toczy kompletnie niezrozumiała dla mieszkańców wojnę z egzotycznym i tajemniczym królestwem Tesh. Milicja dokonuje tam rzezi także wśród ludzi kaktusów, miasto wysyła ekspedycję za ekspedycją, po których jak się można domyślać słuch ginie… W mieście rozwija sie ruch oporu przeciwko Parlamentowi i reżimowi rządzącemu miastem. Wychodzą podziemne nielegalne gazety, ukazuje się wciąż ‚Radykalny Rewolucjonista’, którego redaktora naczelnego poznaliśmy podczas wydarzeń przedstawionych w pierwszej powieści trylogii – Dworcu Perdido. Redaktor i opozycjonista zostaje co prawda zabity przez parlament, ale gazeta się reaktywuję i podejmuję walkę. Opozycja jest rozproszona, część mieszkańców optuje za zmianą pokojową, licząc ze system może się cywilizować stopniowo, inni w to nie wieżą, optując za militarnym powstaniem i zmieceniem rządu i parlamentu. Powstają uwaga, not joke… Wolne Podziemne Związki Zawodowe w Crobuzon a jakby tego było mało… odbywają się ich tajne spotkania na temat strajków i demonstracji :D Jak widać atmosfera jest gorąca…
Atmosferę podgrzewają prowokacje i nielegalne przedstawienia teatralne np. grupy Elastyczni Lalkarze, którzy jeżdżąc po mieście i jego okolicach wystawiają archetypiczne opowieści o bohaterze i legendzie – Jacku Pół-Pacierza i jego niezłomnej walce z reżimem :-))) Przedstawienia zwykle nie docierają do końca, przerywane są interwencją oddziałów milicji, ale wystarczają one by ludzie o Jacku nie zapomnieli i by legenda prze-tworzonego który walczył z reżimem żyła. Poza miastem sytuacja także się zaostrza – z miasta uciekają prze-tworzeni by organizować się w bandy łupiące kogo popadnie. Najważniejszą wieścią jest jednak legenda i plotka o legendarnym i tajemniczym PLENUM.
W miescie sporo się zmieniło odkąd je odwiedziliśmy i poznawaliśmy razem z naukowcem Isaackiem i jego drużyną walczącą z Ćmami i Parlamentem. Parę lat po tych wydarzeniach wybuchła Wojna Konstruktów, podczas której ludzie starli się i pokonali wszelkie konkstrukty, które jak pamiętamy z Dworca zostały zainfekowane wirusową AI, wirusem sztucznej inteligencji wprowadzanej na kartach perforowanych przez serwisantów należących do Kościoła wyznającego maszynową AI. Gigantyczny konstrukt który obudził się na wysypisku pod Miastem pod koniec dworca, ten z którym przez moment wspołpracował Issac zamierzał przejąć całe miasto i przez swoje konstrukty jego całość kontrolować. Po wojnie z konstruktami na miasto spadła wieloletnia recesja, w końcu maszyny zastąpiono Golemami.
To co najbardziej mi się podobało w trzeciej części trylogii to przeniesienie akcji w pustkowia i nawiązania do czarnego mrocznego westernu. Pomysł z budowaniem koleii żelaznej spodobał mi się wielce. To co mnie natomiast odrzuciło to natrętne i mocno naiwne lewicowanie autora, wplecenie tematyki rewolucji proletariatu do powieści fantasy mnie zupełnie odrzuciło. I to nawet nie ze względu na niechęć do tematyki politycznej w fantasy, bo czemu by nie, ale na niechęć do naiwnego zachodniego zafascynowania lewackością, mimo ogromu zbrodni dokonanych w XX wieku pod tymi sztandarami, jakie ten system przekonań za sobą po dziś dzień wlecze… Mimo tego, powieść bardzo dobra, i mimo że nie jest to klasa dwóch pierwszych powieści z trylogii, przeczytać po prostu trzeba.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.