Do wydanej w 2011 roku powieści Rozgwiazda, pierwszej powieści urodzonego w 1958 roku kanadyjskiego pisarza Petera Wattsa postanowiłem podejść spokojnie i bez sensacji, by nie sparzyć się i nie zawieść z powodu nadmiernych oczekiwań i rozgłosu, jak miało to miejsce choćby przy ‚Zamieci’ Neala Stephensona. Od razu na początku napiszę, że zupełnie niepotrzebnie, książka broni się bowiem całkiem dobrze. Rozgwiazda oryginalnie została wydana w 1999 roku, na naszym rynku zaś ukazała się nakładem Wydawnictwa Arch Machina z Lublina w roku 2011, z solidnym dwunastoletnim poślizgiem. Po zgromadzeniu wszystkich trzech książek z trylogii zasiadłem do czytania. Pierwsza powieść autora toczy się w głębinach oceanów, co było dla sporym, ale pozytywnym zaskoczeniem. Peter Watts, kanadyjski pisarz z doktoratem z biologii morskiej był chyba najlepszą osobą by skierować twarda fantastykę naukową ku oceanicznym głębiom, efekt i popularność cyklu potwierdził wkrótce zasadność tej literackiej wyprawy w oceaniczne głębie.
W literaturze i filmie takie próby były już czynione. Pierwszy był Juliusz Verne i 20 tys Mil Podmorskiej Żeglugi, kanoniczna książka a zarazem sprawiająca wielką przyjemność z czytania po dziś dzień. Jeszcze więcej prób przeniesienia akcji do głębin oceanów było w filmie. Najbardziej znane obrazy ‚Głębia’ Camerona, ‚Kula’ z Dustinem Hoffmanem oraz zapomniany już zupełnie obraz zwany podwodnym Obcym – pochodzący z lat osiemdziesiątych film o tytule ‚Leviathan’ , w którym na pokład zanurzonej w głębinach stacji badawczej dostaje się mutujący organizm z oceanicznych głębin. Wszystkie one uświadamiały jak obcym i groźnym światem dla naszego gatunku, zabójczym niczym przestrzeń kosmiczna jest ocean, a szczególnie ocean kilka kilometrów pod powierzchnią wody.
Cierpiąca na brak surowców ludzkość chce wykorzystać energię geotermalną. Do opieki nad położonymi kilometry pod powierzchnia instalacjami korporację zwane w powieści korpami, tworzą genetycznie i technologicznie zmodyfikowanych ludzi – Ryfterów. Są oni przebudowani z wykorzystaniem genów ryb głębinowych, mają zmodyfikowane oczy potrafiące widzieć w ciemnościach i system oddychania czerpiący tlen z oceanicznej wody, którą wypełnia się ich ciało zapobiegając zgnieceniu. Są to co ciekawe skazańcy i przeróżnej maści wariaci, którym co ciekawe dodatkowo trochę traumatycznych wspomnień dorobiono, Wybór i typowanie do zostania ryfterem niespodzianką wielką nie jest, wziąwszy pod uwagę zakres przeobrażeń jakim są poddawani i ich nikłe podobieństwo do ludzi po ich zakończeniu, spotęgowane jeszcze zarażaniem się ryfterów prehistorycznym pochodzącym sprzed 3 miliardów lat alternatywnym rna, które grozi zniszczeniem całego obecnego życia na Ziemi.
Zaczynamy czytać i po chwili jesteśmy w tym obcym dla człowieka świecie. Kilka kilometrów oceanu oceanu nad nami, miliony ton. Ciemno, zimno, wszystko co żyje chce nas zjeść. Rzucające sie na batyskafy stwory z głębin, otwierające się dno oceanu wypuszczające wrzącą lawę. Inny, obcy świat. Umieszczenie powieści w głębinach oceanicznych okazało się doskonałym pomysłem. Mieszkańcy habitatu wsłuchują się w głuche uderzenia morskich stworów sprzed milionów lat próbujących przebić się przez tytanowe ściany habitatu.
Zmodyfikowani genetycznie i neurochirurgicznie Ryfterzy potrafią obyć się bez oddychania powietrze. Zamiast drugiego płuca, posiadają organ pozwalający czerpać tlen za pośrednictwem oceanicznej wody. W tym środowisku każda najmniejsza nawet pomyłka kończy się śmiercią. Ryfterzy dbają o geotermalne generatory, a w przerwach coraz bardziej oddalają się od reszty ludzkości, popadając w podobną fascynację oceanem i głębią co nurkowie w Wielkim Błękicie, legendarnym filmie francuskiego reżysera i producenta Luca Besson. Część z nich przestaje wracać do stacji i habitatów, wybierając życie w głębinach. Ryfterzy na własną rękę dokonują pewnych modyfikacji, dzięki którym potrafią się, jak to sami nazywają, zgrać. Czują swoje emocje i myśli. Posiadając dzięki modyfikacjom umiejętność widzenia w ciemnościach wyłączają w habitacie światła i żyją w ciemnościach niczym pradawne wampiry.
Toczące się wydarzenia obserwuje z coraz większym niepokojem także korporacja, która zainwestowala w geotermalne elektronie. sytuacje oberwujmy tez oczami scanlona, wyslanego na inspekcje bazy ryfterów. Ta część, w odróżnieniu od nieco nieczytelnej pierwszej części powieści jest fascynująca. Opis wysłanego naukowca zachowania ryfterów ich rytmu pracy, odpoczynku, jakby dotyczył obcego gatunku czyta się z przerażeniem zmieszanym z fascynacją. Yves Scanlon po zapoznaniu się z sytuacją w habitacie zaczyna nazywać ich w myślach wampirami i stwierdza ze jego mieszkańcy uzależnili się od głębin i nie mają najmniejszego zamiaru wracać na powierzchnię. W międzyczasie ryfterzy odkrywają tajemnicza konstrukcje okazuje się ładunkiem nuklearnym, zamontowanym w uskoku tektonicznym w taki sposób by po eksplozji wywołać gigantyczną katastrofę na lądzie. Brón ta zamontowana zostaje w ramach ramach walki z przeniesionym już na ląd przez robotników budujących platformę i habitat konkurencyjnym Rna sprzed miliardów lat nazwanym przez naukowców Behemothem.
Po powrocie na powierzchnię Scanlon zostaje poddany kwarantannie a raczej bezterminowemu więzieniu, naukowcy korporacji wykrywa u niego pironazowe RNA, pierwowzór współczesnych kwasów nukleinowych, tyle ze występujący 3,5 miliarda lat temu. Dochodzą do wniosku ze ta konkurencyjna do lądowego RNA nanobakteria zagraża całemu lądowemu życiu na planecie. Wraz z teoria ze życie powstało w ryftach głębinowych naukowcy dochodzą do wniosku że wygrał gorszy wzór RNA, zaś ten rozniesiony przez ryfterów a wcześniej jeszcze robotników budujących, równie stary może teraz zniszczyć całe życie na Ziemi. Naukowcy nazywają go Behemotem, i boja się ze nastanie jego era a dotychczasowe życie w tym ludzie zginie jak dinozaury. By temu zapobiec rząd zamierza wypalić całe życie w basenie oceanu Spokojnego, zamierzając poświęcić 2,5 miliarda istnień ludzkich. naukowiec jednej z korporacji, Patricia Rowan ujawnia więźniowi fakt, że od kryzysu z obcym RNA decyzje na Ziemi zaczęła podejmować AI, sztuczna inteligencja i ona podejmie ostateczne decyzje co do wysokości strat i metod walki z konkurencyjnym RNA. Bojąc się odpowiedzialności ludzcy politycy przekazali wszelkie klucze i kody do broni masowej zagłady Sztucznej Inteligencji zwanej Żelem, która metodami wywoływanych sztucznie klęsk żywiołowych czyści i sterylizuję ląd. Żele czyli biochemiczna Sztuczna Inteligencja wyhodowana przez człowieka, obdarzona przez niego pełnią władzy, podejmuje zaskakująca dla ludzkości decyzje… poparcia Behemota, przez co zostaję wyłączona i odcięta od podejmowania decyzji. Pierwszy tom i tak jednak kończy się gigantyczną eksplozją jądrową i zagładą milionów istnień na zachodnim wybrzeżu Ameryki Północnej, by utrudnić dostanie się mikrobowi na Ląd.
W warstwie uniwersum i pomysłu Rozgwiazda to dzieło na tle współczesnej twardej fantastyki wyjątkowe, także sięgnięcie do oceanicznych głębin było strzałem w dziesiątkę. Szwankuję zaś nieco warstwa literacka powieści, jest w niej zbyt wiele chaosu, czasami zgrzytają dialogi, postacie ryfterów mogłyby być naszkicowane mocniejsza kreską, posiadając więcej cech indywidualnych. Efekt jest więc dwojaki. Powieść w warstwie idei jest niesamowita, poraża pomysłem i zaprezentowanym przerażającym światem, w warstwie warsztatowej jest średnia w pierwszej części książki i dobra z minusem w drugiej. Ta część powieści jest też bardziej uporządkowana, poukładana i nie tak chaotyczna. Druga moja smutna refleksja to tłumaczenie i natłok knajackich przerywników jakimi w naszym wydaniu powieści posługują się ryfterzy. To już wszystko było w ‚Mechanicznej Pomarańczy’ i jako środek wyrazu miało sens. W tak skrajnie hardcore’owej twardej fantastyce rzucanie mięchem nie służy za to niczemu, zamiast tego irytuje i odciąga od ważnych w książce rzeczy.
Bibliografia naukowa na końcu książki ciągnie się kilka dobrych stron, dla fanów twardego SF obowiązkowa lektura. Mimo pewnych niedostatków warsztatowych i literackich, jest to ważna powieść dla współczesnej fantastyki naukowe, z naciskiem na słowo naukowej własnie. Powieść warta zauważenia i poznania także zarysowanie stojących przed ludzkością niebezpieczeństw, także tych związanych z rozwojem Sztucznych Inteligencji, ale też niebezpieczeństwa związane z zagrożeniem biologicznym eksploracji głębin czy przestrzeni kosmicznej, tak dobitnie tu przez autora zarysowane.
Tytuł: Rozgwiazda
Autor: Petr Watts
Data wydania: 2011 r.
data wydania oryginału: 1999 r.
tytuł oryginału: Starfish
ISBN: 9788363523107
liczba stron: 368
oprawa: miękka
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.