Klasyczna dla fantastyki socjologicznej powieść Briana Aldissa staje się dziś, w rytm nabierania popularności w świecie nauki hipotezy symulacji czy hipotezy wszechświata hologramu niepokojąco aktualna, coraz bardziej na czasie, coraz bardziej frapująca. Od strony swojej symboliki i symbolicznego przesłania jakie ze sobą niesie nigdy zresztą taką być nie przestała. Powieść dziś na naszym rynku i w środowisku polskich czytelników nieco zapomniana, poniekąd przez problem z dostępnością i wznowieniami. ‚Non Stop’ ma od lat jakiegoś dziwnego pecha jeśli chodzi o dostępność i wydania, równego chyba tylko Żołnierzom Kosmosu’ Roberta Heinleina. Jest to kompletny kanon, tymczasem jedynym dostępnym na aukcjach czy w antykwariatach wydaniem jest wciąż pochodzące z połowy lat 70″ wydanie z serii fantastyka przygoda, dostępne egemplarze są więć z natury rzeczy zaczytane do nieprzytomności. Oprócz niego trafić może się wydanie Rebis’u, z pompatyczną space-operową okładką no i i zupełny rarytas – wydanie Solaris, z okładką jak najbardziej dopasowaną do akcji, tutaj grafik stanał na wysokości zadania, wręcz może nawet zdradzając od początku za dużo. Tyle że wydanie to tak łatwo spotkać jak Bogfoota w stanie naturalnym :-))
Początek powieści, jeśli się nie ‚Non Stop’ nie czytało wcześniej, jest onieśmielający i nieco mylący, przypominający nieco ‚Władcę Much’ Goldinga. Widzimy bandę obdartusów podzielonych na plemiona, i barbarzyński, ledwo pamiętający lepsze czasy świat nieco w stylu innego klasyka i kanonicznego dzieła socjologicznej sf – ‚Kantyczki dla Leibowitza’. Tak jak w Kantyczce, tutaj także zanikła wiedza, mimo prób jej ocalenia i przekazywania z pokolenia na pokolenie. Powoli przychodzi zrozumienie… plemiona to dalekie dzieci kolonistów i podróżników w przestrzeni, na dryfującym statku, który z niewyjaśnionych przyczyn nie doleciał do celu, od setek jak nie dłużej, lat jest w przestrzeni a jego kadłub i systemu podtrzymywania życia stały się, wraz z zapominaniem wiedzy o ich pochodzeniu całym mikrokosmosem i ich Światem , tropikalną krainą w którym żyją, popadając w coraz większe otępienie i prymitywizm. To oczywiście w warstwie dosłownej, bo powieść ma niezwykle frapującą warstwę symboliczną i alegoryczną, równie ciekawą, jeśli nie ciekawszą od jej dosłownej, przygodowej fabuły.
W trakcie czytania ‚Non Stop’ śledzimy przygody Roya Complaina i jego towarzyszy z plemienia zamieszkującego jeden z pokładów Świata. Plemiona podzieliły między siebie znane i zdatne do zamieszkania części pokładów. Uzbrojeni wartownicy pilnują zabarykadowanych wejść, inni uprawiają jadalne rośliny i polują na zwierzęta. Jakie rośliny i zwierzęta spytacie, przecież to statek! No właśnie, statek, tyle że gigantyczny… wielki 84 pokładowy statek kolonizacyjny, pełen pokładów zarówno z roślinami jak i zwierzętami, które się przez ten czas rozmnożyły, pouciekały ze swoich pokładów i dziko w nim bytują, niczym w tropikalnej dżungli. Tak samo dziko bytują w nim ludzie, a właściwie już post-ludzie. Żyjąc pokoleniami w przestrzeni, rozmnażając się w tych warunkach mieszkańcy świata-statku się zmienili fizycznie. Post-ludzie nie są tu jedynymi mieszkańcami Statku, bo część pokładów zasiedlają zgoła już niepodobne do homo sapiens mutacje kolonistów, a cześć, jak mówią legendy plemion, mityczni Ludzie z Dziobu… Część pokładów nie nadaje się do zamieszkania, nie działają tam już systemy tworzące sztuczną grawitację, wśród plemion krążą także podania o dalekim Dziobie i Ludziach Dziobu, w którym przetrwała pamięć o pochodzeniu Świata i Nauka. Z tego wszystkiego można powziąć podejrzenie że jakaś katastrofa, która przetrwała lot zdarzyła się całe wieki wcześniej. Dzisiejsi spadkobiercy kolonistów, plemiona których poczynania śledzimy to ludzie wzrostu pigmejów, dawnych Ludzi, którzy stworzyli statek nazywających znajdując ich szkielety, Gigantami. Czy nam to czegoś nie przypomina z ziemskich legend?
Zamieszkujące Pokłady ludy te mają oczywiście swoją mitologię, teologię, legendy i podania. Część z kapłanów twierdzi, że Świat w którym żyją jest de facto tworem sztucznym, zawieszonym w przestrzeni statkiem, co inni uważają, i tu mamy popis wisielczego, czarnego humoru autora, że to ‚niepotwierdzona hipoteza’ ;-)) Inni twierdzą, że to co plemiona widzą jako rzeczywistość to po prostu dryfujący w kosmosie, naturalnie powstały na drodze ewolucji Świat, który sam się stworzył bez żadnych Stwórców… Wszystko to jest niesamowitym zapisem upadku i stopniowego osuwania się w prymitywizm odciętych przez wiele pokoleń od cywilizacji, pozbawionych kontaktu ze światem zewnętrznym kolonistów. Powieść nabiera jeszcze większych rumieńców, gdy kilkoro z bohaterów postanawia uciec i znaleźć odpowiedź na pytania o ich początek i powód życia w sztucznie stworzonym zamkniętym i coraz bardziej chwiejnym i rozsypującym się ekosystemie. Jeden z członków plemienia, nomen omen kapłan, gnębiony faktem że to co widzi to sztuczny świat, chce znaleźć odpowiedz skąd się w nim wzieli, wysnuwa podejrzenie że pokolenia temu ich przodkowie gdzieś lecieli i coś tą podróż przerwało… W czwórkę ruszają przez pokłady na poszukiwanie odpowiedzi…
‚Non Stop’ jest interesująca zarówno w warstwie fabularnej ale jeszcze bardziej rewelacyjna jest w swoim przesłaniu symbolicznym i alegoriach. Symbolika powieści to przecież dokładnie to samo co stara sie przekazać genialne filmowe ‚Dark City’, ’13 Piętro’, Existenz, ‚Truman Show’ ale także coraz popularniejsza ‚Simulation Theory’ a sięgając jeszcze głębiej szukając- pełne tej refleksji dalekowschodnie religie – hinduizm i powstały z niego buddyzm -> Świat jest nierzeczywisty, czy może inaczej, rzeczywistość świata, co ludzie zachodu biorą za pewnik, jest umowna i oparta na naszych niezbyt idealnych zmysłach. Rzeczywistość jest bardziej naszą interpretacją płynących z zewnątrz sygnałów niż czymś fizycznym i obiektywnym. To co uważamy za rzeczywistość, sygnały płynące z zewnątrz, przepuszczamy przez nas system filtrów poznawczych usadowionych w naszym umyśle, przez przyjęte wcześniej założenia, lęki i sztywne schematy poznawcze. Wg.skrajnych filozofów stawiających całą realność pod znakiem zapytania, to co uważamy za świat to sen, ułuda, symulacja, oszustwo. Mistrzem tego podejścia do rzeczywistości i literatury jest Philip K. Dick i jego spóścizna literacka i filozoficzna. Amerykański autor non stop odwoływał się do umowności świata, jego oszukańczej i złudnej natury, w jego powieściach bohaterowie na róznorakie sposoby testują prawdziwość rzeczywistości, przeczuwając że, niczym bohater filmu ‚Truman Show’ są obiektem obserwacji czy eksperymentu.
W ta stara jak ludzka cywilizacja idee doskonale wpisuje się w sposób symboliki i przekazu mitologicznego powieść Briana Aldissa. Świat jako Iluzja. Świat jako Terrarium, coś sztucznego i trzymającego nas w uwięzi, skrywającego przed nami prawdę o naszym pochodzeniu i naszej sytuacji. Książka zahacza zarówno o simulation theory, Paradoks Fermiego jak i hipotezę Kosmicznego Zoo czy Kosmicznego Rezerwatu. Czy Ziemia jest takim symbolicznym ‚statkiem’ jak ten z powieści Aldissa, a my wszyscy żyjemy złapani, zamknięci, w oczekiwaniu na odkrycie w czym przyszło nam życ i mieszkać? Powieść Briana Aldissa stawia ważne, fundamentalne i wciąż aktualne pytania – skąd my się wzięliśmy? Co tu robimy i w jakim celu, zostawiając czytelnika w stanie intelektualnego wzburzenia. I dobrze.
ocena: Powieść coraz bardziej aktualna!!! a Must :P
Akira.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.