Brandon Sanderson – Siewca Wojny – fantasy pełne Koloru…

Siewca-Wojny-Brandon-SandersonDo Siewcy Wojny, jak się okaząło po przeczytaniu, książki ciekawej i niesamowitej co poniewczasie przyznaję, zabierałem się jak do jeża, i wystarczy spojrzeć na jej okładkę, by wiedzieć czemu… Nawet by ją kupić musiałem stoczyć ze sobą wewnętrzną walkę. Ośmielę się zaryzykować tezę, że jest to najbardziej obrzydliwa i najbardziej odrzucająca okładka fantasy w historii polskich wydań po 1990 roku. Jest to tym bardziej dziwne, że można było po prostu zamieść cover z wydania angielskiego, średni, niemieckiego czy francuskiego – bardzo dobre, zamiast na siłę pakować tak okropną grafikę. Absurdalność okładki naszego wydania większa jest nawet od potwornych okładek z jakimi wychodziły horrory na początku lat 90/’, na fali otwarcia rynków na wszystko i spowodowany tym zalew szmiry i trzeciorzędnych powieści w stylu Krabów, i choć się na nie na przełomie lat 80 i 90 wściekałem, przyznaję że teraz po latach mają nawet swój pulpowy urok ;-)

Ominięcie jej z wyżej wspomnianego powodu to jednak, jak się okazało po przeczytaniu książki, spory błąd. Jest to pełne emocji, baśniowe fantasy, oryginalne, niewtórne a co najważniejsze pełne emocji. Ale to nie wszystko. Powieść zawiera także interesującą symbolikę i odniesienia do polityki i kultury naszego świata. tego który znamy z historii starożytnej ale i do dzisiejszego świata, tego który widzimy za oknem i na ekranach wiadomości… Sama sytuacja z Oddechem czy BioChromą, z kupowaniem i sprzedawaniem własnej duszy za pieniądze jak ma to miejsce w powieści, jest przecież bardzo symboliczna… W świecie Siewcy Wojny niektórzy mają ich w efekcie po tysiące, sam Król-Bóg ma dziesiątki tysięcy, biedacy mają z trudem jeden Oddech Duszę, a i tą w chwili biedy sprzedają, stając się poddanymi, przegranymi szarymi ludźmi, żyjącymi bez błysku w oczach i nie umiej… Czy nie przypomina nam to dzisiejszego świata? Podobnie jak w Ogrodach Księżyca czy Bramie Domu Umarłych Stevena Eriksona jak najbardziej przypomina, tyle tylko że u Sandersona jest to bardziej symboliczne i dotyczy innych dziedzin życia. Frapująca pod tym względem jest (uwaga spoiler) sytuacja gdy intrygami i prowokacjami do wyniszczającej wojny dwa wielkie kraje zachęca trzeci, by dzięki temu zrealizować swoje cele. Powieść jak widać już z tych paru zdań osadzona w oryginalnym i kompletnie nietolkienowskim uniwersum.

No właśnie, oryginalne, zupełnie nietolkienowskie uniwersum. To jakie właściwie? Świat powieści to nieco starożytna stylem teokracja, teokracja rządzona oficjalnie przez Boga-Króla, a realnie, przez więżących władcę kapłanów… Zarówno Bóg-Król jak i Powróceni Bogowie żywią się duszami, więc co tydzień oddaje się im do pochłonięcia Oddech dziecka. Jego rodzinie przekonanej, że spotkał ich wielki zaszczyt i wyróżnienie płaci się odszkodowanie. Przyznam że symbolizm tego mnie nieco zaniepokoił. Sam Oddech można kupować, sprzedawać, oddawać w chwili śmierci komuś innemu, może też służyć ożywianiu rzeczy martwych a nawet ciał zmarłych, tworząc tzw. armie ożywionych, które w powieści zresztą pełnią dość ważną rolę. Wielka zaleta Siewcy Wojny jest właśnie to oryginalne uniwersum a głównie idea tzw. Oddechu, którym można handlować i przekazywać go innym…. Uniwersum, przypominające mi nieco pod względem teokracji starożytne państwa rządzone przez kapłanów, tutaj dodatkowo z ciekawą ideą Powracania zza światów i jeszcze ciekawsza ideą (uwaga spoiler) uwięzionego przez własnych kapłanów Boga-Króla, uwaga spoiler nr 2, stanowiącego magazyn i do przechowywania kilkudziesięciu tysięcy Oddechów, przenoszonych z ciała poprzednika w ciało następcy. Cała ta historia z BioChromą, sprzedawaniem dusz, oddawaniem ich królowi i kapłanom, wszystko to było dla mnie niepokojące i symboliczna.

Druga warta odnotowania rzecz, bo to interesująca idea, to rola barw i Koloru. Powieść zwraca na to uwagę, bo do udanego przebudzenia wymagane są kolory, najlepiej jaskrawe i żywe, zaś szarości i miejsca wyprane z kolorów to utrudniają albo wręcz uniemożliwiają. To pierwsza powieść fantasy, o ile coś mi z pamięci nie umknęło, w której zwrócono by aż tak rolę na barwy i kolory świata i połączono je z jego magią… Oddech tchnąć można także w nieżywe przedmioty, tworząc choćby t z kilku garści słomy i nitek ożywionego stworka, któremu można wydać rozkaz przyniesienia kluczy do celi, jak ma to miejsce w pierwszych stronach książki. Cała powieść i jej barwny świat aż się prosi o sfilmowanie ale także przeniesienie na ekrany PC w formie gry komputerowej cRPG.

Planowałem rozłożyć czytanie powieści na kilka dni, tymczasem połknąłem ją, dość solidną dodajmy 600 stronicową cegiełkę, w jedną dobę – zaczynając czytać w sobotę przed południem a kończąc w niedzielę w nocy a właściwie już nad ranem, gdy za oknem zaczynało robić się jasno.

Książka jest czasem naiwna, naiwna dodajmy baśniowo, bo bliska jest przez cały czas baśniowych archetypów. Fragmenty gdy księżniczka uczy Boga-króla czytać, rozmawiają niezbornie pisząc, ze świadomością że są podsłuchiwani przez kapłanów są właśnie baśniowo rozczulające… Czytałem książkę zachwycony z jednej strony wyobraźnią autora a z drugiej też nawiązaniem do mitów i archetypów kulturowych i literackich=, płynących z klasycznej europejskiej baśni . Nie wszystko mi się podobało, wiele rzeczy było w niej uproszczonych, wątek najstarszej księżniczki Vivianny i choćby jej podróży do Harrasu aż woła o dokładniejsze potraktowanie, podobnie potraktowane paroma zdaniami jej życie na ulicach miasta. Wszystko jest w tej ksiażce zgrabne, ale przy ponownym, drugim jej czytaniu wydaje się aż zbyt zgrabne i proste. Jej otwarty koniec pozwala mieć nadzieję na kontynuację…

13944218._SX540_ Pisząc o Siewcy Wojny przypominałem sobie jakie powieści mnie tak wciągnęły, że odłożyłem książkę dopiero po jej skończeniu… Z przeczytanych kilkudziesięciu w ostatnim roku powieści tak samo do rana przytrzymała mnie i nie pozwoliła odłożyć książki aż do jej skończenia powieść Chiny Mievillea Dworzec Perdido o której wspominałem w artkach wielokrotnie, jej druga cześć i kontynuacja o tytule Burza, za jednym razem, od jednego przysiądnięcia się, przeczytałem także obie powieści Petera Wattsa – Ślepowidzenie i Echopraksję, choć miałem po nich mieszane odczucia, także nie pozwoliły mi przerwać czytania przed ich zakończeniem, Imperium Grozy Glena Cooka także mnie podobnie wciągało, Tym razem było podobnie, odłożyłem książkę z oczami czerwonymi jak u nutrii dopiero po przeczytaniu ostatniej strony i pełnym podziwu nad wyobraźnią autora westchnięciem. Książka jest pełna emocji i to także duży plus. To nie jest suche, wyprane z emocji fantasy, a baśń dla dorosłych raczej, zgodnie z prawidłami baśni pełna złych i dobrych bohaterów, z niczym szarym pośrodku i zgodnie z kanonem i prawidłami baśni z dobrym, bardzo dobrym nieco baśniowym zakończeniem. Przeczytać trzeba koniecznie.

Akira/PLS.

ok ok już robię ta korektę… :/ Ellyn/Exmortis, czytaj ją koniecznie =) Zenial/Darkmoon, kupuj czytnik bro!

Amiga ^ C64 ^ Atari XL ^ Pc DOS Rulez!

About Akira

psycholog społeczny. prywatnie nienasycony pożeracz książek, miłośnik starych komputerów, demosceny, rocka i lat 80" w filmie i muzyce.